[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znalazł się bez grosza, więc przypomniał sobie znajomego, a nuż coś od niego do-
stanie. Zadzwonił. Posłyszał za drzwiami glos skierowany do żony: kogo tam znów
diabli przynoszą? Po chwili gospodarz mieszkania uchylił drzwi, a ujrzawszy
gościa, otworzył je szeroko i powiedział z radością: Jakże się cieszę, że widzę
kochanego pana!... Czy uwierzy pan, że właśnie przed chwilą o panu myślałem!
Proszę serdecznie! O tu mam nawet doskonale cygarko, które udało mi się zdobyć.
Cóż tam dobrego słychać u kochanego, dawno nie widzianego pana? Słowem, dużo
uprzejmości. Pieniędzy nie oddał.
I ja także, pomimo przykładu mówił Profesor Tutka nie zgodzę się
z panem, że uprzejmość i hipokryzja są to dwie rodzone siostry. Jestem zawsze
uprzejmy nie jestem hipokrytą. Pamiętam takie zdarzenie: jechałem pociągiem
całą noc, potem niemal cały dzień i dopiero przed wieczorem znalazłem się w pew-
nym mieście. Pomimo zmęczenia postanowiłem spędzić wieczór w jednym z nie
znanych mi tam teatrów. Kupiłem bilet, zasiadłem w pierwszym rzędzie i roz-
glądałem się po sali. Stwierdziłem na razie, że sala przyjemna, a fotel, w którym
siedzę, wygodny, jak rzadko w teatrze. Zwiatła zgasły, kurtyna się podniosła, zaczęto
mówić, a ja zasnąłem. Obudziłem się, gdy wystrzelili, ale zorientowawszy się
szybko, że to tylko na scenie, zasnąłem znów. Zbudziły mnie oklaski po skończeniu
aktu. Więc i ja zacząłem klaskać bardzo głośno, wyrażając tym swe najwyższe
uznanie wspaniałej grze artystów i świetnej sztuce, w której już w pierwszym akcie
wystrzelili. Uznawszy jednak, że dla śpiącego jest bardziej stosownym miejscem
hotel niż teatr, skierowałem się do szatni.
Nie rozumiem powiedział pan, na którego pogląd o uprzejmości nie zgadzała
się reszta towarzystwa nie rozumiem, czy to ma być przykład mający obalić moje
twierdzenie? Bił pan brawo za to, czego pan nie widział; dziękował za to, czego pan
nie dostał. Jak to nazwać?
30
Jest pan rozgoryczony mówił Profesor Tutka tym, że pan nie dostał pie-
niędzy, i dlatego widzi pan wszędzie ciemne strony. Jeżeli oklaskiwałem to, czego nie
widziałem, jeżeli dziękowałem za to, czego nie otrzymałem, świadczy to tylko
o uprzejmości czystej, bezinteresownej. Czystość intencji i bezinteresowność trudno
jest kojarzyć z hipokryzją.
31
O dumie męskiej
Mój dziesięcioletni synek mówił mecenas oglądając jakąś bardzo starą
ilustrację, która przedstawiała kobiety demonstrujące przed parlamentem, spytał,
czego one chciały? Odpowiedziałem: walczyły o równouprawnienie kobiet z męż-
czyznami. Chłopiec bardzo się zdziwił, że o to trzeba było walczyć.
I starsi młodzieńcy od pańskiego synka powiedział sędzia nie zdają sobie
sprawy z tych gorących walk, dyskusji, jakie my jeszcze pamiętamy. Jakieś echa tych
walk znajdą w starej powieści, ale nawet się nad tym nie zastanawiają: kobieta zdo-
była sobie prawa, jest to już rzecz tak naturalna, że nie wywołuje ani dyskusji, ani
sprzeciwów, po prostu nie ma już tutaj interesującego zagadnienia.
Na to rejent:
Tak. Zgadzam się. Jednak pozostały śród mężczyzn wielowiekowe nałogi,
opory, jakieś specjalnie męskie ambicje dawnego pana i władcy. Oto taki przykład,
który znam dobrze: kuzyn mój, młody poeta, ożenił się z poetką. Po zamążpójściu
zwrócono na poetkę uwagę, sława jej rosła, a mąż pozostał w cieniu. Małżeństwo się
rozeszło. Znam istotną przyczynę tego rozstania: męska ambicja mego kuzyna; żona
jego nie może pisać lepiej.
Nie rozumiem pańskiego kuzyna powiedział na to Profesor Tutka.
Stałem raz nad rzeką i młoda panienka również stała nad rzeką. Zbliżyłem się do
panienki, aby porozmawiać. Rozmowa była tak łatwa, szczera, bezpośrednia i nawet
serdeczna, że już po paru godzinach mogłem panience powiedzieć, nie obrażając jej,
moje ty czarujące głupiątko! Po czym spytałem, czy nie zechciałaby zostać moją
żoną? Na co ona powiedziała owszem. Po chwili spytała: Czy umie pan puszczać
kaczki? Podniosłem płaski kamyk i rzuciłem go nad wodę. Kamyk odskoczył od
powierzchni trzy razy. Zadowolony byłem z siebie, że tak mi się udało i że mogłem
pokazać, co umiem. Wówczas ona wyszukała odpowiedni kamyk, przechyliła się
trochę na bok, machnęła parę razy ręką, jakby próbując, i wreszcie rzuciła. Liczę
głośno. Trzy, cztery, pięć, sześć, siedem. O, aż siedem! powiedziałem z za-
chwytem. Znów wzięła kamyk, rzuciła. Jedenaście; coś fenomenalnego!
Do małżeństwa nie doszło, ale zapewniam panów, iż w tym rozstaniu żadnej roli
nie odgrywała moja duma męska i to, że dziewczę puszczało kaczki lepiej ode mnie.
32
[ Pobierz całość w formacie PDF ]