[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pragnę cię tak bardzo, że zaraz oszaleję... Ale miałaś mało czasu, żeby
przywyknąć do tej myśli.
Keely przesunęła się niżej i wilgotnymi pocałunkami naznaczyła drogę
swoich ust.
Myślę o tym od dawna, Michael.
Naprawdę?
Mhm... Mieszkamy razem od ośmiu miesięcy i tak długo to trwa.
Zaczęła błądzić dłonią po miękkim materiale szlafroka poniżej rozluznionego
paska.
O czym dokładnie myślałaś?
Och, sam wiesz. Jak to by było całować się z tobą... Skradła mu całusa,
odsuwając się, zanim zdążył ją złapać. Jak smakujesz...
Skubnęła jego skórę. I takie tam jeszcze inne sprawy... Rozwiązała
pasek i rozsunęła szlafrok do końca.
Michael prawie nie mógł oddychać.
Naprawdę... myślałaś o tym wszystkim?
Mhm.
Zauważyła, że nosił bokserki z białej bawełny. Bardzo konserwatywne,
zdążyła pomyśleć, zanim mocno ją chwycił i pociągnął na siebie. Zamknął jej
usta gorącym pocałunkiem i postanowił odwdzięczyć się pięknym za nadobne.
Jego dłonie wpełzły pod jej sweter i odnalazły zapięcie stanika. Michael ujął jej
piersi w dłonie i zaczął zataczać niewielkie kółka kciukami. Keely już nie
zamierzała droczyć się z nim. Sprawnie wyłuskiwana z ubrania, niecierpliwie
czekała na to, co miało za chwilę nastąpić. Spełnią się jej pragnienia!
Zabawne, pomyślała, wcale się nie wstydzę. Przecież to Michael. O tej
chwili marzyła od ośmiu miesięcy. Ostrożnie, starając się nie urazić jego kolana,
pomogła mu zdjąć szlafrok. Natychmiast przyciągnął ją z powrotem do swego
rozgrzanego ciała.
Michael jęknęła, kiedy jego dłonie rozpoczęły śmiałą wędrówkę po jej
nagiej skórze.
Wiła się z rozkoszy pod jego cudownym dotykiem, a to jeszcze bardziej go
podniecało. Nagle przytrzymał jej biodra.
Keely, zaczekaj. Nie możemy...
Uderzyłam cię w kolano?
Nie, to nie to. Chodzi o to, że... cóż... nie jestem przygotowany...
Ach to. Uśmiechnęła się lekceważąco i sięgnęła do kieszeni spodni,
które leżały obok.
Po chwili na jego brzuch opadł deszcz kolorowych, foliowych pakiecików.
Pamiętasz moją ostatnią wizytę w kuchni? Cóż, jak widać nie wróciłam z
pustymi rękami... kieszeniami poprawiła się po chwili z szelmowskim
uśmiechem.
Zawsze perfekcyjna, zawsze świetnie przygotowana.
No właśnie. Znów wygodnie się ułożyła i ujęła jego twarz w dłonie.
Kiedy się już na coś zdecyduję, konsekwentnie dążę do celu. A zdecydowałam, że
ciebie pragnę. Co ty na to, Michaelu Gordonie?
Jestem przerażony. Przytulił ją mocno.
Choć zarazem tak się składa, że też ciebie pragnę.
Chyba już wystarczająco długo czekaliśmy?
Pocałowała go w usta.
Wprawdzie Michael nie udzielił jej odpowiedzi, lecz zamiast słów
przemówiły czyny. Możliwe, że w pokoju było chłodno, ale Keely już tego nie
czuła. Cała jej uwaga była skupiona na Michaelu. A on bardzo się starał, żeby nie
było jej zimno.
Musieli wprowadzić parę innowacji ze względu na kolano Michaela, ale
Keely nie miała powodu do narzekań. Jej skręcona kostka na szczęście nie
przysporzyła im żadnych kłopotów.
Kochali się z radością i poczuciem, że robią coś najbardziej naturalnego i
właściwego pod słońcem. Mieli wrażenie, że ta noc już dawno została zapisana w
gwiazdach. Przynajmniej tak czuła Keely. Jednak kiedy szczęśliwa i zmęczona
opadła na pierś Michaela, pomyślała, że na razie zachowa tę myśl dla siebie.
Następnego ranka, gdy Michael się obudził, stwierdził, że jest sam. Wciąż
leżał na podłodze przed kominkiem, opatulony po samą szyję kilkoma ciepłymi
kocami. Keely musiała mnie przykryć, kiedy wstała, pomyślał z rozczuleniem.
Ogień wciąż płonął, więc dorzuciła też kilka polan. Zdziwił się, że go nie
obudziła. Zazwyczaj miał bardzo lekki sen.
Przyczesał potargane włosy i powoli wstał. Szare światło przesączało się
przez zasłony, informując, że niebo wciąż zasnuwają chmury. Gdy zerknął na
zegar, zorientował się, że ranek dawno już minął. Michael nigdy tak długo nie
sypiał.
Przypomniał sobie wydarzenia ubiegłej nocy i przestał się dziwić, że spał
dłużej i mocniej niż zazwyczaj. Między upojnymi chwilami dwa razy wędrował
do łazienki i kuchni po leki, jednak Keely na swój słodki sposób sprawiała, że
zanim zaczęły naprawdę działać, przestawał odczuwać ból.
Tak czy inaczej to cud, że w ogóle mogę chodzić, pomyślał z uśmiechem.
Sięgnął po szlafrok, szczelnie się opatulił i sztywno wstał z podłogi.
Kolano wciąż było posiniaczone i spuchnięte, bardzo bolało podczas zginania.
Pewnie jednak wyląduję u lekarza, pomyślał z niechęcią. Ale to pózniej. Kolano
mogło poczekać, aż drogi zostaną oczyszczone i znów będzie można po nich
bezpiecznie się poruszać.
Keely? zawołał, zastanawiając się, czy poszła do kuchni, czy też do
łazienki.
Wciąż nie było prądu, co tłumaczyło brak zapachu kawy, który go witał
każdego ranka, ale mimo wszystko spodziewał się, że skoro Keely już wstała,
zakrzątnie się wokół śniadania. Jednak dom był tak cichy, jakby Michael
przebywał w nim sam.
Keely? powtórzył głośniej i powoli ruszył do kuchni.
Przez kuchenne okno dostrzegł, że na pokryte lodem drogi napadało sporo
śniegu. Był to tak niecodzienny widok w tych stronach, że zanim Michael podjął
swoje poszukiwania, stał przez chwilę, podziwiając nieskazitelną biel.
Jednak Keely nigdzie nie było. Gdy wyjrzał przez drzwi na zewnątrz,
dostrzegł ślady stóp prowadzące do furtki.
Przesunął dłonią po włosach w geście bezsilności. Do diabła, o czym ona
myślała, wychodząc z domu w taką pogodę? Nie pamiętała, że pod ślicznym
śniegiem kryje się grozna warstwa lodu? Nie miał pojęcia, jak długo jej nie było.
A jeśli upadła i gdzieś leży, wzywając na próżno pomocy? pomyślał
przerażony.
Jonah miał rację, gdy kazał mu pilnować swojej impulsywnej siostry.
Michaela oblał zimny pot, gdy uświadomił sobie, co powie i zrobi mu
Jonah, kiedy dowie się, co jego siostra wyprawiała podczas burzy.
Błyskawicznie jak na swój obolały stan przygotował się do wyjścia. Miał
na sobie białą koszulę z długimi rękawami, czarny blezer i luzne spodnie, które
nie krępowały ruchów. Narzucił ciepłą kurtkę i wsunął wysokie buty, myśląc, że
będzie musiał iść długo po śladach Keely, aż ją odnajdzie. Zapewne zajmie mu to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]