[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mnie związała i przystawiła mi pistolet do skroni.
110
anula
Leah zachichotała patrząc, jak Paul nakłada jej na talerz resztę
krewetek.
- Leah?
- Mhm? - Przełykała właśnie dużą porcję grzybów z warzywami
i kawałkami kurczaka, popijając herbatą z małej malowanej filiżanki.
- Jak tam, udała ci się sesja z Kenem?
- Chyba tak, chociaż przez większość czasu byłam nieświadoma.
Ale kiedy mnie obudził, czułam się cudownie.
- Czy puszczał ci taśmy? Słuchałaś jakichś swoich wspomnień?
Potrząsnęła głową.
- On mówi, że słuchanie tych wspomnień w takiej formie, zanim
one w sposób naturalny do mnie wrócą, mogłoby mi zaszkodzić.
Czeka, aż to wszystko samo mi się przypomni.
Przez chwilę milczała. Światło wiszących nad ich głowami
chińskich lamp kładło na jej pięknej twarzy łagodne cienie.
- Paul...-zaczęła nieśmiało.
- Tak, słucham?
- Paul, czy to nie byłoby wspaniałe, gdybym zaczęła sobie
wszystko przypominać? Czy nie byłaby to najcudowniejsza sprawa na
świecie, gdybym odzyskała swoje wspomnienia?
Paul patrzył na jej błyszczące oczy z uwagą.
- Bardzo ci na tym zależy, prawda, Leah?
- Tak, bardzo. Zupełnie sobie nie wyobrażasz... - urwała nagle
bawiąc się srebrną grawerowaną pałeczką do jedzenia, którą na
próżno starała się właściwie użyć.
111
anula
- Czego sobie nie wyobrażam? - spytał delikatnie Paul.
- Jakie... jakie to jest uczucie, kiedy człowiek jest taki... taki nie
powiązany. Bo ja nie jestem z niczym związana - powiedziała z nagłą
rozpaczą. - To tak, jakbym nie miała na czym postawić nóg. Unoszę
się jak liść na wietrze. I to jest straszne, bo człowiek nie wie ani gdzie
był, ani gdzie się znajdzie.
Na twarzy Paula odmalowało się współczucie; ścisnął ją za rękę.
- Nie ma się czego bać, Leah. Jesteś ze mną, a ja już zadbam o
to, żeby ci się nic nie stało. Przecież chyba o tym wiesz.
Leah patrzyła Paulowi w oczy tak śmiało i szczerze, że poczuł
się speszony.
- Czy ty mnie nienawidziłeś, Paul? - spytała nagle, zaskakując
go.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- To znaczy dawniej... - odparła spuszczając oczy i mnąc w
rękach serwetkę. - Wiem, że musiałam być straszna - ciągnęła cicho,
w napięciu. - Domyślam się tego ze sposobu, w jaki patrzą na mnie
dziewczynki i nawet Anna i Heinz... Tak, musiałam być potworem.
Zastanawiam się, jaka byłam dla ciebie, Paul. Czy też mnie
nienawidziłeś?
Znów spojrzała na niego i Paul poruszył się niespokojnie.
- No, owszem, były trudne chwile - przyznał eufemistycznie.
- Ale na czym to polegało? - zapytała patrząc na niego błagalnie.
- Co ja takiego robiłam, Paul? Jakim byłam człowiekiem? Jakie
rzeczy ci mówiłam?
112
anula
Paul zawahał się - jak żywa stanęła mu w pamięci Leah, która
jeszcze miesiąc czy dwa miesiące temu, w skąpym staniczku i w
majtkach, rzucała w niego książkami i flakonikami kosmetyków,
miotając obelgi. Pamiętał jej głos, ostry i agresywny, pamiętał słowa,
które wykrzykiwała, stek przekleństw tak ordynarnych, że do dziś ich
wspomnienie budziło niesmak.
Paul Temple wiedział, że jego żona miała trudne dzieciństwo,
ale nigdy na ten temat nie mówiła. Powiedziała mu jedynie, że
wcześnie straciła rodziców i że się wychowywała w różnych
rodzinach zastępczych. Podejrzewał, że Ken Holcross wie znacznie
więcej o tym okresie jej życia. Ale Ken, jako uczciwy lekarz,
szanował tajemnicę, obowiązującą go wobec pacjentki, i nigdy nie
zdradzał szczegółów, jakich się dowiadywał podczas długich sesji
psychoterapeutycznych.
Nawet teraz, kiedy Leah cierpiała na zanik pamięci, Ken nigdy
nie zawiódł jej zaufania. Mówił Paulowi jedynie, że widzi postęp i że
w miarę, jak Leah będzie odzyskiwała pamięć, jej ułomna w tej chwili
osobowość powróci do normy.
Paul, nie spuszczając oka z delikatnej linii policzków i warg
[ Pobierz całość w formacie PDF ]