[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Najpierw rozmawiał z Consuelą, ale zaczęła płakać, dlatego ja z nim porozmawiałam.
Powiedział, że aresztowali go tam, gdzie budował dom, mówił, że teraz wyślą go do Meksyku.
Możesz mu pomóc?
- Słoneczko, nie mogę nic zrobić. Esteban jest twardy, nic mu nie będzie. Wyślą go
autobusem do Matamoros, wróci na drugi dzień i dotrze tutaj za kilka tygodni, tak jak ostatnio.
- Tak, tak właśnie powiedział.
- Dlaczego więc Consuela się denerwuje?
- Jest przerażona, że po nią też przyjdą i też odeślą ją do Meksyku. Mówi, że nie ma nikogo
w Meksyku, że to jedyny dom, jaki miała w życiu.
Consuelę dostali wraz z domem. Kiedy poprzedni właściciel ogłosił bankructwo i nie mógł
już dłużej utrzymywać ani posiadłości, ani meksykańskiej pokojówki, rodzina Fenneyów
pozyskała Consuelę de la Rosa jako dodatek do majątku.
- Powiedziałam jej, że załatwisz to tak, żeby zawsze mogła z nami mieszkać... Prawda, że tak
będzie?
- Tak, pracuję nad tym. - Miał zamiar wynająć prawnika zajmującego się emigrantami, żeby
załatwić jej zieloną kartę. - Słuchaj, powiedz jej, żeby się nie martwiła. Służby emigracyjne nie
robią nalotów na domy w Highland Park. Poleciałyby głowy.
- Co?
- Wyrzuciliby ich z pracy, gdyby zaczęli zabierać pokojówki z Highland Park.
- Aha, ale ona jest bardzo przerażona. Zaciągnęła kotary, nie chce wyjść nawet do ogrodu i
odmawia różaniec. Siedzimy w domu i... I ja też zaczynam się bać. Czy nikt nie wejdzie do nas z
drzwiami, jak to pokazują w telewizji?
- Nie, maleńka, nikt nie wejdzie do naszego domu.
- Słowo?
- Słowo. Daj mi z nią porozmawiać.
Consuela była bardzo nerwową dziewczyną i potrafiła nagle wybuchnąć płaczem z powodu
prawdziwego lub wyimaginowanego niebezpieczeństwa, które odpędzała od siebie, nosząc trzy
krzyżyki, odmawiając regularne modlitwy do różnych świętych, paliła też tyle świec na parapecie
w kuchni nad zlewem, że można nimi było oświetlić spory supermarket. Lęk, który nigdy jej nie
opuszczał, wiązał się z odesłaniem do Meksyku. Esteban był jej chłopakiem - poznali się w
kościele katolickim w dzielnicy Dallas zwanej Małym Meksykiem. Scott zawoził ją tam na
cotygodniowe spotkania w każdy niedzielny poranek i zabierał po południu. Esteban pracował na
budowie w innych dzielnicach Dallas i był narażony na naloty Służb Imigracji i Naturalizacji, ale
Consuelę chroniło niepisane prawo, które głosiło, że pracownicy tych służb nie wchodzą do
dzielnicy Highland Park, gdzie mieszkają najbogatsi i najbardziej wpływowi ludzie w Teksasie -
a także ich nielegalnie przebywające w Stanach Zjednoczonych gosposie. Nielegalnie
przebywająca w Stanach gosposia Scotta była słodka i okrąglutka, a po trzech latach prowadzenia
domu rodziny Fenneyów stała się prawie członkiem rodziny, który jednak w ciężkich chwilach
wracał do swojego ojczystego języka. W słuchawce usłyszał płaczliwy głos Consueli.
- Seńor Fenney, tengo miedo de inmigración.
- Nie bój się, Consuelo. Wszystko w porządku. Esta bien. Nikt cię nie zabierze. Zawsze
będziesz mieszkała z nami.
Scott poznał kilka słów od swojej meksykańskiej pokojówki, która właśnie pociągnęła nosem
i upewniła się:
- Para siempre?
- Tak. Na zawsze.
- Seńor Fenney, czy pan daje, czy... Ee... Promesa a Consuela?
- Si, Consuela. Przyrzekam. Znów pociągnięcie nosem.
- To dobra. Adiós seńor.
- Przestała płakać - w słuchawce znów usłyszał głos córki.
- To dobrze.
- Scott, nie pozwolisz, żeby ktoś ją zabrał, prawda?
- Nie, maleńka, za żadne skarby.
- Dobrze.
- Słuchaj, skarbie, jestem trochę zajęty, skoro więc wszystko już w porządku, muszę wracać
do pracy.
- Dobrze. O stałej porze, aligatorze.
- Po kadrylu, krokodylu. Scott odłożył słuchawkę i pomyślał, że musi zadzwonić do
Rudy ego Gutierreza, prawnika zajmującego się emigrantami, którego poznał kilka lat temu.
Starał się znalezć na to czas od pół roku, może nawet roku, i już miał do niego dzwonić, kiedy
zawsze pojawiało się coś pilniejszego i... Wzrok Scotta spoczął na mrugającym światełku i
przypomniał sobie, że Franklin Turner czeka na dokończenie rozmowy, chociaż Scott bynajmniej
nie miał zamiaru dopuścić do tego, żeby poszło mu zbyt łatwo. Obraz jego córki skrytej za
kotarami w ich domu w Highland Park z meksykańską pokojówką znikł w jego głowie, a na jego
miejsce pojawiła się zadowolona gęba Franklina Turnera, słynnego rekina palestry rozpartego w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]