They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dwa tygodnie. On to zrobił w tym czasie. To ten czarny go
namówił! - krzyknęła z gniewem. - %7łeby go krew zalała, łobuza
przeklętego. Przez niego moje dziecko tyle lat w więzieniu
siedziało.
- Widziała pani tego czarnego?
- A widziałam. Raz jeden, ale mi starczy na całe życie. Twarz to
ma taką jak trup. Patrzy na człowieka, wydaje się, że wszystkich
dokoła by pozabijał.
- Jak on się nazywa?
- Czy ja wiem. Waldek mówił o nim  Szwagier". To takie pseudo, bo przecież żadnym naszym
krewniakiem nie jest.
Rączewski wyjął z kieszeni kilka zdjęć portretu pamięciowego
Antkowiaka i podał Nierokowej. Wzięła do ręki nieufnie,
popatrzyła, twarz jej się zmieniła.
- To ten łajdak! - szepnęła. - To on, jak żywy! Kto go tak dobrze
odrobił?
- Jeden artysta - rzekł Szczęsny wymijająco. - Proszę mi podać
bliższe szczegóły znajomości pani syna z tym człowiekiem. Kiedy
się poznali i gdzie?
Ale Nierokowa nie umiała na to odpowiedzieć. Pamiętała tylko, że
jednego wieczoru Waldek przyszedł do domu ze  Szwagrem",
zamknęli się w pokoju i o czymś tam długo rozmawiali. Myślała,
że to ktoś ze szkoły, bo chłopak chodził wtedy do zawodówki,
może nawet profesor (jak na kolegę był za stary). Siedziała w
kuchni, zaparzyła herbatę, żeby im podać. Jak zechcą. Gdzieś po
godzinie wyszli z pokoju, wtedy zaproponowała poczęstunek, ale
chłopak rzucił pospiesznie, że nie mogą, nie mają czasu.
Wówczas to widziała  czarnego" pierwszy i ostatni raz. Pózniej syn nie chciał nic powiedzieć na
temat swego znajomego. A w
parę dni potem ona wyjechała na wieś. Po powrocie dowiedziała
się, co zaszło...
- W domu u pani milicja nie znalazła zrabowanych przedmiotów?
- Nie. Poprzewracali wszystko, bałagan zastałam jakby po
trzęsieniu ziemi, mówili jednak, że nic tu nie było.
Spojrzeli na siebie. Kapitan westchnął lekko, po rewizji ekipa
powinna była z grubsza uprzątnąć mieszkanie.
- I jak pani sądzi, gdzie syn może teraz przebywać? Wzruszyła
ramionami na znak, że nie wie. Pojechała
któregoś dnia do huty. Tam jej powiedzieli, że przestał
przychodzić do pracy. Zlad więc urywał się dwa tygodnie
przedtem i trzeba było rozpocząć szukanie Nieroka po całej
Warszawie, a może i kraju. Szczęsny poprosił jego matkę o kartkę,
którą Waldek zostawił przed ucieczką; zdjęcia i odciski linii
papilarnych znajdowały się w Centralnej Re-gistraturze
Daktyloskopijnej.
Obaj oficerowie przypuszczali, że chłopak po wyjścia z więzienia
postanowił odszukać  Szwagra" i upomnieć się
o przyzwoitą dolę za popełnione wówczas włamanie. Trzy tysiące
złotych uważał widać za niewspółmierne wynagrodzenie za tak
ciężką robotę, a srebrną tacę odebrano mu w trakcie aresztowania.
Derbach, zobaczywszy fotografie Nieroka, oświadczył stanowczo,
że jest to chłopak, który w kawiarni  Mazowsze" powiedział do niego dziwne słowa:  Królowa
Nocy pozdrawia..." Dyrektor
przemilczał tylko, że sam jest autorem tego romantycznego
sformułowania, bo było mu wstyd.
- Królowa Nocy - mruknął potem Rączewski do Szczęsnego. -
Pewnie Derbach tak nazywał dziewczynę. Mój Boże, jak to się
czasem człowiek wygłupia, kiedy poderwie jaką szprotę...
- Wiesz, co się teraz dzieje? - odparł kapitan, nie zwracając uwagi na jego słowa. - My szukamy
Antkowiaka
i Nieroka. Nierok szuka Antkowiaka, a chciałbym wiedzieć, czy i
kogo szuka Antkowiak.
- Nikogo. Zaszył się gdzieś i siedzi jak mysz pod miotłą. Od czasu do czasu sprzedaje znajomym
skradzione narkotyki. Albo nie
sprzedaje. Czeka. Ma przecież pieniądze, wyłudzone od Derbacha.
Milicja znalazła Nieroka po czterech dniach. Mieszkał w melinie
dawnej handlarki z bazaru, jak się potem okazało dobrej znajomej
matki Janiny Stążek. Włóczył się po
64
65
Pradze wieczorami, zaglądał do barów i podrzędnych restauracji,
węszył, myszkował po najciemniejszych uliczkach, obserwowany
przez zmieniających się wywiadowców, bo Szczęsny polecił nie
zatrzymywać chłopaka. Sądzili, że wreszcie odnajdzie swego
dłużnika i w ten sposób natrafią na ślad Antkowiaka.
Nierok ciągle szukał, nie spodziewając się, że czyjeś czujne oczy
obserwują go dzień po dniu, godzina po godzinie. %7łe szukają z
nim razem, chociaż oddzielnie.
Tymczasem pewnego dnia patrol milicyjny natrafił w bramie
jednego domu na młodego mężczyznę z obfitą brodą i równie
długimi włosami, ubranego mimo póznej jesieni w kraciastą
koszulę, na której dyndały metalowe ozdoby i dzwoneczki.
Człowiek ten wzbudził zainteresowanie milicji nie tyle swym
ubiorem, ile dziwnym zachowaniem, słaniał się bowiem na
nogach, mruczał coś do siebie i chichotał.
Zatrzymali go, poprosili o dokumenty. Nie dało się jednak
nawiązać z nim żadnego kontaktu, chociaż nie zionął wcale
alkoholem. Oczy miał błędne, palcami wykonywał w powietrzu
delikatne ruchy, jakby grał na niewidzialnym instrumencie.
Milicjanci, zdezorientowani tym widokiem, zawiezli młodego
mężczyznę do Pogotowia Ratunkowego, przypuszczając, że jest to
może pacjent zbiegły z zakładu dla nerwowo chorych.
W Pogotowiu było tego wieczoru mało roboty, więc lekarz zajął
się bliżej niezwykłym klientem i oświadczył milicjantom, że
przyprowadzili człowieka kompletnie zamroczonego narkotykami,
bliżej nie określając jakimi. Na podstawie dowodu osobistego
ustalono nazwisko: Donat Chciuk, i adres. Pacjent pozostał na
razie w Pogotowiu, gdyż w końcu zapadł w twardy sen i trudno go
było w tym stanie przewozić, milicjanci zaś pojechali do jego
mieszkania na Mokotów. Na drzwiach widniała mosiężna
tabliczka z wyrytym napisem:  Donat Chciuk", ale nikt nie
odpowiadał na dzwonek. Sąsiedzi nie umieli nic bliższego o nim
powiedzieć. Interpelowany dozorca wyjaśnił, że młody człowiek
mieszka tam, i wymownym ruchem nakreślił na czole kółko.
66
- Kopnięty facet, panie kapralu - powiedział. - U niego zbierają się tacy różni, wie pan, hilsi, czy
jakoś tak ich nazywają. Hysia to oni wszyscy mają na pewno. Pytanie tylko z czego żyją, bo do pracy
żaden nie chodzi.
- Ja z Chciukiem kiedyś rozmawiałem - oderwał się jego sąsiad z
piętra. - Tłumaczył mi, że genetyka transformacji ujawniła u niego tylko jedenaście chromosomów i
dlatego ma ujemne faksymilia.
Gdybym ja był jego ojcem, to bym mu te wszystkie chromosomy
wybił z głowy, zapędził do nauki i do roboty. Powiedziałem mu to,
a on mi się przestał kłaniać.
- Oni w tym mieszkaniu ciągle piją - wtrąciła żona dozorcy. - Raz
tam weszłam, bo woda przeciekała w łazience, widziałam, że łazili
po pokoju jak błędne owce. I dziewczyny też były.
Drugi sąsiad, milczący dotychczas, rzekł:
- Mnie się wydaje panie kapralu, że to nie alkohol. Jestem
felczerem, trochę się na tym znam. Prasa pisała kiedyś, że hippisi wąchają tri. Ten cały Chciuk na
takiego mi wygląda.
Milicjanci zawiadomili o wydarzeniu swoją komendę, a ta Pałac
Mostowskich i następnego dnia kapitan Szczęsny wybrał się do
Chciuka na Mokotów.
Człowiek o niezwykłym imieniu Donat był w domu, lecz w
bardzo kiepskim humorze. Na widok Szczęsnego skrzywił twarz, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl