[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyglądasz jak człowiek. I jesteś za mały.
Mogłabym powiedzieć, że ty jesteś za duży. Wielkość to pojęcie względne. Poza tym
przybywam z przyszłości i nie jestem człowiekiem. Nigdy nie mówiłam, że jestem.
Też fakt. Jesteś jaszczurką... prawdę mówiąc jesteś bardzo podobna do tego kameleona. Co
was łączy?
Tego nie mogę ci powiedzieć. Teraz wykonasz moje polecenie, jeśli nie chcesz, żebym zrobiła
ci krzywdę. Purpurowy przybysz odwrócił się i wrzasnął w stronę lasu: Trzydziestka Piątka, to
rozkaz: zniszcz te zarośla!
Wcale nie przestraszony, Don obserwował z zainteresowaniem pojawienie się błękitnej,
metalowej piłki, która powoli wysunęła się spomiędzy drzew. W jej powierzchni odsłoniła się
kolista klapka, z której wyjeżdżało coś do złudzenia przypominającego wylot strażackiego węża i
skierowało się ku zaroślom odległym o jakieś trzydzieści stóp. Z wnętrza metalowej kuli dobiegło
burczenie przybierające na sile tak, że stało się ledwie słyszalne, i ku zaroślom wystrzeliła nitka
światła. Zarośla zapłonęły niczym pochodnia i po sekundzie zmieniły się w osmolone szczątki.
To urządzenie nazywa się roxidizer i jest śmiertelnie grozne oznajmiła jaszczurka. Uwolnij
kameleona!
Dobra, dobra mruknął Don. Na co komu stara jaszczurka?
Postawił klatkę na ścieżce i zaczął ją otwierać. Nagle znieruchomiał, pociągnął nosem i bez
słowa złapał klatkę i ruszył ku pogorzelisku.
Wracaj! pisnęła jaszczurka, podskakując nerwowo. Jeszcze krok, a otworzymy ogień!
Chłopak zignorował ją zupełnie i wyciągnął rękę dłoń przeszła przez resztki spalonego krzaka
jak przez powietrze.
Tak też sobie myślałem stwierdził zadowolony. Całe to ognisko o parę stóp i żadnego
zapachu... Hej, ty, to jakaś trójwymiarowa projekcja, nie? Ponieważ odpowiedziała mu cisza,
podszedł do metalowej piłki i spróbował jej dotknąć; dłoń przeszła przez obraz bez oporu. Tego
też tu nie ma oznajmił z satysfakcją. A ty jesteś!
Nie musisz eksperymentować. Ja i okręt jesteśmy tu jedynie w postaci tak zwanego
temporalnego echa. Materia nie może poruszać się w czasie, ale jej obraz i głos można przesyłać.
Skończmy z tym, to dla ciebie zbyt trudne...
Jak na razie wszystko rozumiem sprzeciwił się Don. Mamy ze sobą kontakt, ale fizycznie
nas tu nie ma, a i tak operacja taka pochłania olbrzymie ilości energii. Prawie wszystkie nasze
elektrownie współpracują przy transferze czasowym.
Dlaczego? I przestań wreszcie kłamać! %7ładnych wróżek i tym podobnych bajeczek.
Było to konieczne, gdyż tajemnica jest zbyt wielka dla nas, żebyśmy ją wyjawiali od razu, nie
próbując wcześniej innych sposobów przekonania cię.
No to może wreszcie powiesz dla odmiany prawdę. Don siadł wygodnie i dodał: Słucham!
Potrzebujemy twej pomocy, gdyż zagrożone jest całe nasze społeczeństwo. Ostatnio, według
naszej skali czasu ma się rozumieć, wykryliśmy dziwne zakłócenia czasoprzestrzeni.
%7łyjemy jakiś milion lat w przyszłości jako dominujący gatunek na tej planecie. Wasza rasa
wyginęła w wyniku kataklizmu, ale oszczędzę ci szczegółów. Coś zagraża teraz naszej rasie,
zaczęliśmy badać to zagrożenie i okazało się, że mamy zostać ogarnięci przez falę
prawdopodobieństwa, w wyniku której przestaniemy najprawdopodobniej istnieć, jako że z naszej
własnej przeszłości nadciąga potężna fala migracyjna...
Czy ty nie potrafisz mówić po ludzku? Znaczy się tak, żeby dało się to zrozumieć?
Dam ci przykład z waszej własnej, ludzkiej literatury: jeśliby twój dziadek zginął
bezpotomnie, nie narodziłby się twój ojciec, i ciebie także by nie było.
Ale jestem.
Mówię przecież: jeżeli . Teraz zresztą nie pora na teoretyczne rozważania, gdyż mamy już
niewiele energii. Upraszczając problem: prześledziliśmy nasze pochodzenie poprzez rozmaite
mutacje i zmiany, aż dotarliśmy do tej pierwszej protojaszczurki, od której wywodzi się nasza rasa.
Zgaduję, że to ta, którą mam w klatce!
Ta przyznała poważnie jaszczurka. Gdzieś w tej okolicy urodzi potomstwo, a że skały w
pobliżu jeziora są w pewien sposób radioaktywne, spowoduje to mutacje, w wyniku których zyskamy
rozum. Stulecia pózniej nasza rasa zapanuje nad całą planetą... Co nie nastąpi, jeśli nie otworzysz
klatki.
Don podrapał się w głowę i na wszelki wypadek zapytał:
I tym razem mówisz prawdę? %7ładnych kantów?
Przysięgam na Saura. Jaszczurka gorączkowo zamachała rękoma (albo przednimi łapami, jak
kto woli). Przysięgam na gwiazdy wieczne i sezony mleczne...
Przestań gadać do rymu przerwał jej Don. Nie cierpię wierszyków! Dobra, niech już
będzie moja strata, nie chcę być odpowiedzialny za wytępienie całej rasy.
I odgiął drut zamykający drzwi klatki. Kameleon spojrzał nań podejrzliwie jednym okiem,
drugim zezując na otwarte drzwi. Jaszczurka w kombinezonie obserwowała wszystko w pełnej
szacunku ciszy.
Zmiataj! polecił Don, wytrząsając kameleona na trawę.
Tym razem został właściwie zrozumiany eks-więzień czym prędzej prysnął w krzaki.
No, to przyszłość mamy spokojną oznajmił Don albo przeszłość, jeśli o was chodzi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]