[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stanowiłem wpaść zobaczyć, czy mógłbym w czymś wam
pomóc. No dobrze, która z was nazywa się Sara? - Mówiąc to,
przeniósł wzrok z jednej dziewczyny na drugą, po czym spoj
rzał na Sarę, jakby wiedział, że to ona ma niewyparzoną buzię.
- Musisz przeprosić - powiedział, a kiedy skinęła głową, popat
rzył na R.J. - Ty jesteś psim mordercą?
Jude Deveraux Kuzynki
Twarz R.J. zapłonęła żywym ogniem i Sara widziała, że robił,
co w jego mocy, by nie nawymyślać gościowi.
David stanął między mężczyznami.
- Nazywam się David Allenton Tredwell - powiedział.
- Z Arundel.
- Arundel, co? - spytał mężczyzna z przekąsem. - Amatorzy
podwieczorków.
Sara spojrzała pytająco na R.J., który wzruszył ramionami.
Jakich podwieczorków? Sara wstała i podeszła do krat, a David
się uśmiechnął.
- Tak, sir, dokładnie - powiedział z dumą. - Jeden z moich
przodków...
Mężczyzna odwrócił się z lekceważeniem.
- My tutaj wciąż jesteśmy lojalni wobec króla i pijamy
herbatÄ™, nie kawÄ™.
Sara zaczęła się śmiać, ale zamilkła, gdy dostrzegła śmiertel
nie poważny wyraz twarzy mężczyzny.
- Nazywam się Lawrence Lassiter - obwieścił - i jestem
adwokatem. Niestety, w tym mieście jestem jedynym adwokatem
i tak się złożyło, że bronię pana Nezbita. To jego psa zabiliście.
- Nie zabiłem żadnego psa - powiedział R.J. cicho, ale jego
głos zabrzmiał złowróżbnie.
Lassiter podszedł do krat i wbił spojrzenie zmrużonych
oczu w R.J.
- Znam Johna Nezbita całe moje życie i wiem, że ciążą na
nim obowiązki, które przytłoczyłyby niejednego mężczyznę.
Ma żonę i sześcioro dzieci, które z trudem utrzymuje... Ten jego
pies... - Przerwał i przetarł oczy, jakby chciał otrzeć łzy. - Wy
chował tego psa od szczeniaka i zwierzę było wiernym towarzy
szem jego i jego dzieci. Ten pies strzegł całą rodzinę przed
niebezpieczeństwem i pilnował jej, gdy spali. To przekracza
wszystko, co kiedykolwiek słyszeliśmy, że wy, ludzie ze stałego
lądu, mogliście przejechać tego psa kilkakrotnie, przez cały
czas wychylając się z okien samochodu i śmiejąc.
Jude Deveraux
Kuzynki
David zaczął coś mówić, ale RJ. położył mu dłoń na ramie
niu, wpatrując się w prawnika zwężonymi oczyma. Sara widzia
ła taki wyraz na jego twarzy tylko dwukrotnie i za każdym
razem przeciwnik bardzo szybko dowiadywał się, dlaczego R.J.
Bromptona nazywano bezlitosnym.
- Biedny pies - powiedział prawnik, po czym wyciągnął
chusteczkę z kieszeni i wytarł nos. Uniósł podbródek i uśmiechnął
się niepewnie, tak, jakby uśmiechał się przez łzy. - Cóż, jedyne,
co możemy zrobić, to ostrzec nasze dzieci przed ludzmi takimi jak
wy i mieć nadzieję, że zostaną w domach, tam, gdzie ich miejsce.
Ale teraz szkoda już została wyrządzona i musicie za nią zapłacić.
- A ile nas to wyniesie? - zapytał R.J. głosem, który zjeżył
Sarze włosy na karku.
- Nie mam zielonego pojęcia - odpowiedział Lassiter, uno
sząc brwi, jakby R.J. zadał mu najdziwniejsze pytanie na świe
cie. - Podjęcie takiej decyzji należy do sędziego. Ile jest warte
bezpieczeństwo rodziny?
- Kupimy mu nowego psa - zaproponował David. - Treso
wanego psa obronnego. Rottweilera. Albo dobermana.
- Rozumiem, że gdyby chodziło o jedno z jego dzieci,
zaproponowalibyście mu kupno nowego dzieciaka, tak? - spytał
Lassiter, patrząc na Ariel, która wpatrywała się w niego z przera
żeniem. - A może pozwolilibyście jednej z tych uroczych
młodych dam, by urodziła mu dziecko w zastępstwie tego, które
zabiliście?
David chwycił za kraty.
- Czy tak właśnie zamierza pan przedstawić sprawę sędzie
mu? %7łe równie dobrze mogliśmy zabić dziecko?
- Kiedy zobaczymy się z sędzią? - zapytał R.J. szybko.
- W poniedziałek rano - odrzekł Lassiter.
Wszyscy czworo jęknęli.
- Chce pan powiedzieć, że mamy tu spędzić trzy noce?
- spytała Sara. Kiedy poczuła, że Ariel złapała ją za rękę, mocno
zacisnęła dłoń.
Jude Deveraux Kuzynki
R.J. przysunął się bliżej krat.
- Skoro pana praca nad sprawÄ… Nezbita zaczyna siÄ™ dopiero
w poniedziałek, to znaczy, że teraz może pan pomóc nam.
Oczywiście, za godziwym wynagrodzeniem.
- %7łałuję, ale nie mogę wam pomóc - powiedział Lassiter,
żując gumę. - Widzicie, wszystko, co mieliście ze sobą, w tym
ten fikuśny samochodzik, zostało zajęte przez niezależny rząd
Wyspy Króla. W tej chwili wygląda to tak, że posiadacie tylko
ciuchy, które macie na grzbiecie, więc jak moglibyście mi
zapłacić? - Znowu spojrzał na Ariel.
- Mogłabym przelać pieniądze na pana konto - zasugerowa
Å‚a Sara.
- Przelać? - Lassiter zachichotał. - Tak jak w Western
Union? Wiecie, co przydarzyło mi się ostatnim razem, gdy
próbowałem pomóc turystom, którzy znalezli się w podobnej
sytuacji jak wy? Dali mi czek, ale gdy tylko dotarli do stałego
lądu, anulowali go. Zadzwoniłem do nich, ale wiecie, co oni
zrobili? Zmienili numer telefonu. Kiedy do nich pojechałem,
dowiedziałem się, że przeprowadzili się i nie zostawili nowego
adresu. Możecie to sobie wyobrazić?
Przez chwilę wszyscy milczeli, myśląc nad tym, co powie
dział mężczyzna. %7łeby uciec od tego człowieka - a może, żeby
uciec z Wyspy Króla? - ludzie musieli opuścić swój dom.
- Gdyby udało nam się zdobyć pieniądze, gotówkę - powie
dział R.J. - mógłby pan nas stąd wydostać?
- Oczywiście. I tak nigdzie nie możecie uciec. Następny
prom odpływa w poniedziałek po południu, a nikt w mieście wam
nie pomoże. Nie po tym, co zrobiliście biednemu psu Fenny'ego.
- Fenny? - zapytał R.J. - Myślałem, że ten facet ma na
imiÄ™ John.
- John Fenwick Nezbit. Dobre, stare nazwisko. - Spojrzał
z krzywym uśmieszkiem na Davida. - Oczywiście nie aż tak
dobre jak nazwiska w Arundel, za którymi stoją stare pieniądze,
prawda?
Jude Deveraux
Kuzynki
Po raz pierwszy Ariel podeszła do krat i uśmiechnęła się do
prawnika.
- Osobiście nienawidzę kawy - powiedziała najsłodszym
głosem, jaki ktokolwiek kiedykolwiek słyszał. - I, panie Las-
siter, rozumiem pańską niechęć wobec ludzi, którzy nie urodzili
się na waszej pięknej wyspie. Być może to pana przekona, żeby
nam pan pomógł. - Zsunęła z palca pierścionek i wręczyła
mężczyznie. Pierścionek był mały, ale przepiękny: szafir oto
czony diamentami. Sara uznała, że musiał być wart co najmniej
dwanaście tysięcy. Uśmiechając się, Ariel podała przez kraty
pierścionek prawnikowi.
Sara wstrzymała oddech. Spodziewała się, że mężczyzna
wezmie pierścionek i już nigdy więcej go nie zobaczą. Ale on
uśmiechnął się do Ariel i zawołał:
- Re!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]