[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Legge.
Sally Legge, ubrana w szerokie spodnie i żółty pulower, powiedziała ochoczo:
Przychodzimy pomóc.
Kupa roboty dudniła pani Masterton. Niech no się rozejrzę&
Poirot skorzystał z jej nieuwagi i czmychnął. Kiedy wyszedł za narożnik domu na
frontowy taras, stał się świadkiem kolejnej sceny.
Dwie młode kobiety w szortach i jaskrawych bluzach wyszły spomiędzy drzew i
rozglądały się zdezorientowane. Jedna z nich to Włoszka, którą podwozili poprzedniego dnia
samochodem pomyślał Poirot.
Z okna sypialni Lady Stubbs wychylił się rozzłoszczony Sir George.
Tędy nie wolno. Teren prywatny krzyczał.
Proszę? odpowiedziała dziewczyna w zielonej chustce na głowie.
Tu nie ma przejścia. To jest teren prywatny. Tym razem odezwała się z promiennym
uśmiechem druga dziewczyna, w granatowej chustce.
Proszę? Przystań Nassecombe bardzo starała się poprawnie wymówić nazwę.
Czy to tędy? Proszę.
To prywatny teren ryczał Sir George.
ProszÄ™?
Prywatny teren! Nie ma przejścia. Musicie wrócić. Z powrotem! Tak jak przyszłyście.
Obserwowały jego gestykulację. Potem naradzały się, popłynął potok słów w obcym
języku. Wreszcie, nie dowierzając, granatowa chusta spytała:
Z powrotem? Do schroniska?
Tak jest. I dalej drogą, tamtędy biegnie droga. Wycofały się niechętnie. Sir George
wytarł czoło i popatrzył w dół na Poirota.
Ciągle muszę kogoś zawracać utyskiwał. Kiedyś chodzili przez górną bramę.
Zamknąłem na kłódkę. Teraz idą laskiem, przez płot. Myślą, że tędy jest lepsze dojście na
przystań. No pewnie, że jest bliżej, ale tu nie ma drogi, nigdy nie było. Praktycznie wszyscy
są cudzoziemcami, nie rozumieją, co się do nich mówi, szwargoczą coś po holendersku lub
czort wie jak.
Z tych dwu jedna jest Niemką, a druga chyba Włoszką. Widziałem tę Włoszkę wczoraj
w drodze ze stacji.
Tu słychać wszystkie języki& Prawda, Hattie? Co mówisz? Sir George odszedł od
okna.
Poirot odwrócił się i zobaczył panią Oliver w towarzystwie wyrośniętej czternastolatki w
mundurku harcerskim.
To jest Marlena przedstawiła pani Oliver. Marlena chichotała.
Ja jestem strasznym Trupem obwieściła. Ale w ogóle nie pokrwawionym w jej
głosie wyraznie brzmiało rozczarowanie.
Nie?
Nie. Po prostu uduszona sznurem i to wszystko. Wolałabym być zasztyletowana i żeby
mnie wysmarowali wielkimi plamami czerwonej farby.
Kapitan Warburton uważa, że to mogłoby wyglądać zbyt realistycznie wyjaśniła
pani Oliver.
Morderstwu powinna towarzyszyć krew upierała się nadąsana Marlena. Patrzyła na
Poirota z zachłannym zaciekawieniem. Widział pan pełno morderstw, prawda? Ona tak
mówi.
Jedno czy dwa odpowiedział skromnie Poirot. Z przerażeniem stwierdził, że pani
Oliver gdzieÅ› odchodzi.
A maniaka seksualnego widział pan? drążyła z nadzieją Marlena.
Z pewnością nie.
Lubię maniaków seksualnych rozmarzyła się Marlena. Znaczy: lubię o nich
czytać.
Ale spotkać naprawdę, to by ci się mniej podobało.
Może. Wie pan co? Jestem przekonana, że tu gdzieś kręci się maniak seksualny. Mój
dziadek widział kiedyś trupa kobiety w tym lasku. Przestraszył się i uciekł, a kiedy wrócił,
trupa już nie było. Ale, oczywiście, on jest stuknięty, więc nikt nie zwraca uwagi na to, co
mówi.
Poirot zdołał umknąć i dotarł szczęśliwie do swojego pokoju. Potrzebował wytchnienia.
ROZDZIAA SZÓSTY
Wczesny lunch ograniczony do zimnych przekąsek zjedzono w pośpiechu. O wpół do
trzeciej pomniejsza gwiazdka filmowa otworzyła festyn. Pogoda, która z rana zdawała się
złowieszczo zapowiadać deszcz, była coraz lepsza. O trzeciej impreza rozkręciła się na
całego. Mnóstwo osób kupowało bilety wstępu za pół korony, a samochody stały długim
sznurem po jednej stronie alei dojazdowej. Studenteria ze schroniska młodzieżowego
nadciągała wielkimi grupami, rozmawiając w obcych językach. Zgodnie z przepowiednią
pani Masterton, Lady Stubbs wyłoniła się z sypialni tuż przed wpół do trzeciej, ubrana w
cyklamenową suknię i olbrzymi kapelusz z czarnej słomki o kształcie kapeluszy kulisów
chińskich. Miała na sobie mnóstwo diamentów.
Panna Brewis mruknęła z przekąsem:
Wypindrzyła się jak na trybunę królewską w Ascot! Poirot wystąpił jednak poważnie z
komplementem:
Wspaniałą ma pani kreację, madame.
Prawda, że piękna ucieszyła się Hattie. Byłam w niej w Ascot.
Właśnie nadjeżdżała pomniejsza gwiazdka filmowa, więc Hattie ruszyła na jej powitanie.
Poirot wycofał się. Kręcił się wokół strapiony wszystko zdawało się przebiegać
najnormalniej, jak na każdym festynie. Sir George prowadził, wkładając w to całe serce,
turniej rzutu kokosem, trwały też rozgrywki w kręgle i w ringo. Było wiele kramów pełnych
owoców i warzyw z okolicy, dżemów i ciast, a także rozmaitych zabawnych przedmiotów.
Loterie dawały szansę na wygranie tortu, kosza owoców, a nawet, jak się zdaje, świnki.
Dzieci poszukiwały zabawek w skrzynkach z trocinami.
Zgromadził się już spory tłum i właśnie rozpoczęto konkurs taneczny dla najmłodszych.
Poirot nie widział śladu po pani Oliver, natomiast cyklamenowy róż sylwetki Lady Stubbs
błyskał raz po raz w różnych miejscach.
Zainteresowanie ogólne skupiało się jednak raczej na pani Folliat. Wyglądała zupełnie
inaczej ubrana w fularową suknię o błękicie hortensji i zgrabny szary kapelusz to ona
zdawała się dyrygować całą zabawą, witała nowo przybyłych, kierowała gości w miejsca
różnych festynowych atrakcji.
Poirot przysunął się bliżej, tak że słyszał niektóre rozmowy.
Amy, kochanie, jak siÄ™ miewasz?
Och, Pamelo, jak to miło, że przyjechaliście tu z Edwardem. Taki szmat drogi z
Tiverton.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]