[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sprawuje opiekę przez całą dobę, natomiast pensjonariuszki noszą specjalne
bransoletki uruchamiające alarm. Mają dzięki nim trochę swobody w
poruszaniu się po terenie posesji, a personel natychmiast wie, kiedy którejś z
nich zdarzy się przekroczyć granice bezpieczeństwa.
61
RS
Zawsze tu tak cicho?
Jest wcześnie. Wszyscy albo jeszcze śpią, albo pomagają przy
szykowaniu śniadania.
Jakby na potwierdzenie słów Amy z kuchni przy końcu korytarza
wyszła dyrektorka.
Kay Dolman, postawna kobieta po pięćdziesiątce, bujne jasne włosy
związała gumką na karku, najwyrazniej nie przejmując się początkami
siwizny. Przywitała ich z uśmiechem. Bez makijażu, w płóciennej spódnicy
i tunice wyglądała na osobę rzeczową, a przy tym łagodną i serdeczną.
Na widok mężczyzny u boku Amy ledwie zauważalnie uniosła brwi.
Witam. Gestem zaprosiła ich do gabinetu. Prawie całe niewielkie
wnętrze wypełniało biurko i szafki z dokumentami; jedyną dekorację
stanowiły dorodne paprocie.
Amy przedstawiła dyrektorce Jareda jako architekta, o którym jej
opowiadała.
Bardzo mi miło, panie Taylor.
Po prostu Jared powiedział J.T., ściskając jej dłoń. Dziękuję, że
zgodziła się pani na spotkanie o tak wczesnej porze.
Och, to żaden problem. Mieszkam tutaj. Zwykle już o szóstej jestem
w kuchni, żeby pomóc kucharce, albo asystuję opiekunkom przy
pensjonariuszkach. Kilka z nich lubi wstawać o świcie. Uśmiechnęła się
przepraszająco. Obawiam się tylko, że na próżno zabieram wam czas.
Powinnam była do pani zadzwonić wczoraj wieczorem zwróciła się do
Amy ale jedna z naszych podopiecznych miała problem i dopiero przed
północą udało nam się ją uspokoić. Po pani telefonie jeszcze raz przejrzałam
rachunki. Potrzebujemy około czterdziestu tysięcy dolarów. Nawet jeśli
62
RS
obetniemy koszty napraw o połowę,nie będziemy w stanie dalej działać.
Przykro mi, że przeze mnie zadawaliście sobie trud, pani i pani...
Klient podpowiedziała Amy. Jared jest klientem agencji.
Ach tak, przepraszam, mówiła mi pani przecież.
Trudno było mieć jej za złe, że zapomniała w obliczu tylu kłopotów.
Dlaczego obcięcie kosztów nic nie zmieni?
Kay Dolman, która od trzydziestu lat była pielęgniarką geriatryczną, a
od ostatnich pięciu dyrektorką Elmwood House, popatrzyła najpierw na
Amy, potem na Jareda. Zakładając, że Amy zdążyła wtajemniczyć
znajomego w istotę problemu, skoro znalazł się w jej gabinecie, wskazała na
leżącą na biurku teczkę.
Hipoteka domu jest poważnie obciążona i potrzebujemy ponad
dwudziestu tysięcy dolarów, żeby odzyskać płynność finansową.
Westchnęła, splatając ręce na piersi. Czy Amy opowiadała panu o nas?
Wiem tylko tyle, że nie chce, by jej babcia musiała przenosić się
gdzie indziej. Wolałaby, żeby żadna z tutejszych pensjonariuszek nie
zmieniała domu.
Naprawdę to doceniam. Nikt tego nie chce, ale żadna z rodzin
naszych podopiecznych nie jest w stanie wyłożyć środków ani znalezć
rozwiązania problemu. Dom powstał prawie trzydzieści lat temu, założył go
pewien starszy człowiek, który nie mógł znalezć odpowiedniej opieki dla
żony. Jego matka także wymagała pomocy, podobnie jak matka jego
przyjaciela. Dlatego kupił ten dom, sprowadził pielęgniarki i personel
pomocniczy rozumiejący potrzeby starych ludzi. W testamencie zapisał
pieniądze na utrzymanie działalności. Powierniczką ustanowił mieszkającą
na wschodnim wybrzeżu siostrzenicę. Spełniała swoją rolę, ustanawiając
bezpośrednich zarządców, takich jak ja. Warunki, na jakich miał
63
RS
funkcjonować nasz dom opieki, były jasno ustalone, ale z latami wszystko
drożało i coraz trudniej było utrzymać wyznaczone przez ofiarodawcę
standardy. W pełni je popieram, ale żeby je spełnić, musieliśmy korzystać z
kapitału, który nam zostawił, uzupełniając go opłatami od rezydentek.
Kapitał w końcu się wyczerpał, a powierniczką mówi, że nikt z rodziny nie
ma dość środków ani chęci, by wesprzeć nas finansowo. Zaciągnęliśmy już
tyle pożyczek pod hipotekę, że obecnie dom należy do banku, który nie jest
zainteresowany prowadzeniem tego typu instytucji, o czym wciąż nam
przypomina. Od kilku miesięcy bank poszukuje kogoś, kto chciałby kupić
dom i prowadzić go dalej, ale jesteśmy za mali dla korporacji nastawionych
na zysk, a dla organizacji non profit mamy zbyt wysokie koszty działalności,
żeby mogli nas przejąć. Jedyny klient zainteresowany kupnem domu chce
go przerobić na prywatną rezydencję.
J.T. rozejrzał się po gabinecie, zatrzymując wzrok na stolarce drzwi i
okien. Domyślał się, dlaczego ktoś chce kupić ten dom. Z zewnątrz
wyglądał bardzo efektownie, ze spadzistym dachem i rzędami drobno
dzielonych okien. Kiedy taksówka zatrzymała się przed wejściem, nie był
pewien, czy przypadkiem nie pomylił adresu. Dopiero gdy nieśmiało
uśmiechnięta Amy stanęła na progu, wiedział, że trafił we właściwe miejsce.
Ubrana była w beżowy prochowiec, zapięły i przewiązany paskiem.
Teraz rozpięła płaszcz, ukazując bluzkę z dekoltem w kształcie litery V;
[ Pobierz całość w formacie PDF ]