They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

o nim z większą pasją? I z większą dumą?
Charles wyglądał na zdziwionego.
- Ale co miałbym robić?
Ted wzruszył ramionami.
- Powiesz mi, jakie miejsca warto sfotografować i dlaczego. Opowiesz o
zmianach, jakie tu zaszły w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat. Coś w tym duchu.
Charles powoli pokiwał głową.
- Jasne. To mogę zrobić.
- Więc dobrze. Zadzwonię do ciebie.
Charles wziął laskę i wstał. Ted też się podniósł. Wyszli razem, milcząc.
Kiedy podeszli do starego bentleya, którym Charles ostatnio razdko jezdził, ojciec
zatrzymał się.
- Dzięki, synu - powiedział głosem ochrypłym ze wzruszenia. - Dzięki tobie
ta wizyta była dla mnie dużo łatwiejsza, niż się spodziewałem.
Synu. Ile czasu minęło, odkąd Ted ostatni raz słyszał to słowo.
- Nie ma za co.
A potem stało się coś niezwykłego. Charles otworzył ramiona. Ted poczuł,
jak oczy napełniają mu się łzami. Pozwolił, by ojciec go objął. Dławiło go
wzruszenie. Jedna po drugiej znikały nagromadzone przez lata urazy. Otoczył
ramionami chore ciało ojca.
- Witaj w domu, synu. - szepnął Charles.
- Dobrze jest wrócić, tato.
- Nie spałaś całą noc - zauważył Ted.
Stali z Laurą na ganku i patrzyli na wschód słońca nad wzgórzami.
Obejmował ją w talii. Na skórze czuł promienie porannego słońca, ale prawdziwe
ciepło płynęło gdzieś z jego wnętrza, z poczucia, że jest blisko niej, że ją kocha, a
ona kocha jego.
Laura westchnęła.
- Wciąż myślę o mamie.
- Martwisz się, że wyjeżdża?
- Nie. - Oparła się plecami o jego piersi. - Martwię się tylko, czy ten jej tak
zwany stary przyjaciel nie zechce jej wykorzystać. Może zatrudnia ją tylko po to,
żeby przyciągnąć publiczność. Dzięki niej klub będzie pełen ciekawskich przez
wiele tygodni, może nawet miesięcy.
- I co w tym złego? Shirley lubi być w centrum uwagi.
- Nic. Ale co będzie pózniej, jak przestanie być obiektem zainteresowania?
Ted przytulił ją mocniej.
- Nie wiem, kochanie. Wiem tylko, że gdybyś próbowała ją powstrzymać, i
tak by nie posłuchała. Może nawet obraziłaby się na ciebie.
- Wiem i dlatego nie zamierzam nic mówić. - Zaśmiała się. - To zabawne, ale
tak naprawdę nic się nie zmienia, prawda? Nawet jeśli człowiekowi wydaje się, że
jest inaczej.
- Co masz na myśli?
- Byłam pewna, że moja matka rozpocznie nowe życie, że w końcu jest
gotowa się ustatkować, być z rodziną. Ale ona wciąż jest tą samą Shirley -
beztroską, czarującą i wylewną. I niestałą.
- Ale wiesz, że bardzo cię kocha, prawda?
- Ale bardziej kocha światła reflektorów. Teraz, kiedy wreszcie to
zrozumiałam, jestem w stanie to zaakceptować. Bez żalu.
Pocałował ją w czubek głowy.
- A ty, Sherlocku? Masz jakieś plany na przyszłość? Może wybierasz się na
zasłużony odpoczynek? Nadal chcesz pojechać na Hawaje?
Roześmiała się.
- Ostatnio nie miałam zbyt wiele czasu, żeby myśleć o podróżach.
- Może teraz o tym pomyślisz?
- Hmm& - Przechyliła głowę na bok. - A pojedziesz ze mną?
Pieścił jej ucho.
- Zdaje się, że pan młody towarzyszy pannie młodej podczas miodowego
miesiąca?
Odwróciła się. Oczy miała szeroko otwarte, a usta rozchyliła ze zdziwienia.
- Powiedziałeś: miodowy miesiąc? Masz na myśli& małżeństwo?
- Co się stało? Boisz się tego słowa?
- Nie. Myślałam& Myślałam, że to ty się go boisz. Myślałam, że jesteś
przeciwny małżeństwu.
W jego oczach czaiło się rozbawienie.
- Kiedyś byłem. Ale zmieniłem zdanie. Nie tylko kobiety mają do tego
prawo.
- Ale& - Powoli i ostrożnie zaczerpnęła powietrza. - Jesteś pewny, że dobrze
się zastanowiłeś? Może po prostu jest ci mnie żal, bo moja matka wyjeżdża. Albo
myślisz, że powinieneś, skoro już postanowiłeś zostać. Jeżeli to jest powód&
- Na litość boską, kobieto! Zawsze tyle mówisz, kiedy mężczyzna ci się
oświadcza?
Przełknęła ślinę.
- Nie. Tylko wtedy, gdy w grę wchodzi właściwy facet.
- To znaczy  tak ?
- Pod warunkiem, że jesteś pewien&
- Jestem pewien. - Oparł czoło o jej czoło. - Nigdy w życiu niczego nie
byłem tak pewien. Nie, nie zdecydowałem się dlatego, że jest mi ciebie żal. Ani nie
dlatego, że zostaję. Chcę się z tobą ożenić, bo cię uwielbiam. Bo nie mogę żyć bez
ciebie i każdej nocy chcę zasypiać z tobą w ramionach. I budzić się obok ciebie.
Przerwij, kiedy uznasz, że już dość usłyszałaś.
- Och, Ted. - Zmiejąc się przez łzy, zarzuciła mu ręce na szyję. - Kocham cię.
- Ale wciąż nie odpowiedziałaś na pytanie.
- Tak, wyjdę za ciebie. Tak! Tak! Tak!
Powiedziałaby jeszcze raz  tak , ale jej na to nie pozwolił. Przyciągnął ją do
siebie i mocno pocałował. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl