[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i ukarani za to, co ci zrobili. Innym ludziom też wyrządzili wiele krzywd. Ty miałaś szczęście: przeżyłaś.
Mu¬sisz nam pomóc, żeby inni też mogli przeżyć.
- Nie nazwałabym tego życiem - powiedziała gorzko Elsa, a Savich ścisnął jej dłoń.
- Aja tak. Jest jeszcze coś, Elso. Ludzie, którzy cię skrzywdzili, wydzwaniają do mnie, chcą mnie
zabić. Grozili też mojej żonie i małemu synkowi. Bez twojej pomocy nie uda mi się ich ochronić.
Elsa zadrżała.
- To było dla mnie niewyobrażalnie bolesne przeżycie, agencie Savich. Nie wiem, czy kiedykolwiek
będę w stanie myśleć o tym, co się stało. Nie chcę znowu stanąć twarzą w twarz z tymi potworami.
- Ona nie może jeszcze raz przez to przechodzić, agencie Savich. - Pan Bender wyglądał, jakby był
gotów wyrzucić Savicha za drzwi. - Już dosyć wycierpiała. Przykro nam, że pan i pańska rodzina
jesteście w niebezpieczeństwie, ale Elsa nie może panu pomóc. Chcielibyśmy, żebyście już wyszli.
Savich nie odrywał wzroku od Elsy.
- Lekarze pewnie powiedzieli ci, żebyś nie starała się blokować tego, co zaczniesz sobie
przypominać. Pamiętanie, mówienie o tym zmniejszy twój ból. Opowiedz nam o tym, Elso, mów o tym i
zamknij ten rozdział, pozostaw go w przeszłości, do której należy. Przeżyłaś. Nigdy o tym nie zapominaj.
Ku zaskoczeniu Savicha Elsa zareagowała.
- Jon należał do przeszłości - powiedziała. - A jednak jest teraz ze mną. Czy to nie dziwne?
Savich zobaczył, jak Bender drgnął, mówiąc:
- I nigdzie się nie wybieram - ale nie miał pojęcia, czy Elsa zrozumiała słowa męża.
- My też mamy dzieci, agencie Savich, Jon i ja. Ale nie mogę mówić o tym, co mi zrobili, po prostu
nie mogÄ™.
- Nie musisz, Elso, chociaż jestem pewien, że to by ci pomogło.
- Tak naprawdę pamiętałam prawie wszystko. - Usłyszała, jak jej mąż łapie szybko powietrze, ale
nie zamilkła. - Ta dziewczyna, Claudia, nazywała go korniszonkiem. On był obmierzłym staruchem,
zanosił się kaszlem. W tej brudnej ciężarówce związała mi ręce na plecach i powiedziała, że on chciał
zobaczyć ją z kobietą i że wybrali mnie, bo jestem do niej podobna, mogłabym być jej mamą i czy to nie
super? Wtedy on jej kazał, żeby udawała, że robi to z własną matką. Staruch zawiązał mi oczy, a
dziewczyna ... - Zaczęła cicho płakać. Przełknęła głośno i wyszeptała: - Najdziwniejsze jest to, że oczy
zaczęły mnie boleć dopiero pózniej, na ostrym dyżurze.
- Byłaś w szoku, to dobrze.
- Chyba tak. - Uniosła lekko okulary, tylko na tyle, by otrzeć kąciki oczu białą chusteczką z
monogramem. - Już tak mnie nie boli, kiedy płaczę.
- Opowiedz im o tym rolniku, Elso - zachęcił ją mąż.
- Ten farmer, który mnie znalazł, codziennie odwiedzał mnie w szpitalu i przynosił róże. Siadał przy
moim łóżku i opowiadał, jak uprawia jęczmień i owies. Wtedy przyszedł Jon i trzy dni pózniej przywiózł
mnie tutaj, do naszego starego domu. Tyle że nie mogę zobaczyć, co w nim pozmieniał.
- Spytaj go, Elso. Po prostu go spytaj.
Jon Bender wyglądał, jakby miał wybuchnąć płaczem.
- Nic nie zmieniłem, Elso.
- Dobrze. - Po raz pierwszy uśmiechnęła się lekko. - Nie cierpię wymyślnych ozdób. Cieszę się, że
zostawiłeś wszystko tak, jak było. - Przez kilka następnych minut odpowiadała na pytania Savicha i
próbowała opisać Mosesa i Claudię najlepiej, jak potrafiła. Zgodziła się na spotkanie z rysownikiem
portretów pamięciowych. Powiedziała, że Claudia rzeczywiście wyglądała jak jej córka.
- Jon, daj im zdjęcie Annie, jak rzuca piłką plażową. Pamiętasz, wysłałam ci odbitkę. Podobieństwo
jest naprawdÄ™ uderzajÄ…ce.
Kiedy pan Bender wyszedł, poprosiła:
- Opowiedz mi coś więcej o swoim synku, agencie Savich.
- Nazywa się Sean i jest jak pistolet. - Savich wciąż trzymał jej dłoń w swoich i opowiadał o
przyjęciu z okazji trzecich urodzin Seana, na którym jego siostra, Lily, ganiała w ogromnych butach
clowna dwudziestkę maluchów. Mówił, jak Sean uwielbia wskakiwać na niego każdego wieczoru, gdy
wraca z pracy. Elsa, słuchając, uśmiechała się, jej oddech stał się lżejszy.
- Próbowałem przekonać Elsę, żeby dała mi drugą szansę, agencie Savich - powiedział Jon Bender,
wracajÄ…c do salonu.
Dłoń pod palcami Savicha zesztywniała na chwilę.
- Obiecywałem jej tysiące razy, że już nigdy więcej nie zachowam się jak skończony dupek.
I wtedy, cud nad cudami, Elsa Bender roześmiała się,
- Może i nie - powiedziała. - Dzieciaki myślą, że nie jesteś dupkiem, ale kto wie?
Sherlock przyjrzała się uważnie twarzy Jona Bendera, popatrzyła mu w oczy i przeniosła wzrok na
ElsÄ™.
- Wiesz co, Elso? Myślę, że twój mąż już wie, co jest najważniejsze w życiu.
Dziesięć minut pózniej Savich uścisnął dłonie Elsy i pomógł jej wstać, pozwalając, by koc opadł na
podłogę. Kobieta była roztrzęsiona.
- Wszystko będzie dobrze, Elso - powiedział. - Jon cię opatuli i zabierze na spacer, może nawet
zrobi wam gorącą czekoladę po powrocie. To przywróci ci rumieniec na policzki.
Dochodziła dziewiąta, gdy Savich zapukał do drzwi szeryfa Noble. Usłyszeli gruby szczek
Brewstera i tupot stóp, a po chwili w drzwiach stanęli Rob i Rafe, przepychając się nawzajem.
- Dobry wieczór, agencie specjalny Savich. Dobry wieczór, agencie specjalny Sherlock.
Zastrzeliliście dzisiaj kogoś?
- Och, tak - odpowiedziała Sherlock. - nurzaliśmy się w kałużach krwi, już myślałam, że nigdy tego
nie zmyjÄ™.
- Serio, opowiedzcie nam o wszystkim! Nie tylko same nudziarstwa jak tata, ale o wszystkim!
Savich uśmiechnął się po raz pierwszy, odkąd kilka godzin wcześniej wyjechali z Waszyngtonu.
Szybko uściskał obu chłopców, chłonąc ich podekscytowanie i chłopięce umiłowanie makabry. Czy za
dziesięć lat Sean będzie mu zadawał takie same pytania?
- Czekaliśmy na was z kolacją, ale tata powiedział, że zje własne buty, jeśli ktoś go nie nakarmi -
powiedział Rob. - Jedliśmy bouillabasse, pani McCutcheon nam przyniosła, bo wie, że tata je lubi. Było
w porządku, jeśli ktoś lubi rybę.
- Dillon, chodzcie do salonu - zawołała Ruth i stanęła w drzwiach, Dix za jej plecami. - Mamy
pyszny podwieczorek, Millie z delikatesów sama upiekła placuszki, specjalnie dla federalnych, a Dixowi
i mnie przydarzyło się dzisiaj coś na prawdę niezwykłego, ale o tym pózniej. Chłopcy, zaprościi gości i
jedzmy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]