[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- To Lauren wszystko znalazła.
- To on. Przyniósł cały plan, kiedy umówiliśmy się na tenisa w zeszłym tygodniu.
- To miało być party dla ciebie - powiedziała Mya, zbyt rozedrgana wewnętrznie, by spojrzeć na
Brada.
- Mam ich po horyzont. - Lauren wzruszyła ramionami. - Wciąż na jakichś bywam.
- I tak coś ci urządzimy na urodziny - obiecała Mya.
Lauren roześmiała się tylko i poszła tańczyć.
- Jak ci się udało to wszystko zorganizować? - spytała Brada, wciąż unikając jego wzroku.
- Ktoś mi pomógł - wyznał. - Z wybiegiem, oświetleniem i muzyką.
- A gdzie znalazłeś te rzeczy?
- Dzięki specyficznym zwyczajom mojej matki. Lauren je zatrzymała, a matka spakowała i
schowała wszystkie jej rzeczy.
Rzeczywiście, przerabiane ubrania należały głównie do Lauren. Mya zatrzymała tylko sukienkę,
którą teraz miała na sobie.
- I sprowadziłeś wszystkie swoje przyjaciółki modelki. - Mya była poruszona. - Dlaczego to
zrobiłeś?
- Znalazłem twoje zdjęcia sprzed kilku lat - powiedział miękko. - Byłaś wtedy taką radosna,
śmiała i kreatywna. Dlaczego to zarzuciłaś? Masz prawdziwy talent.
- Skądże znowu - zaprzeczyła gorąco.
- Z jakiegoś powodu dostałaś owację na stojąco.
- Tylko dzięki tobie i tym pięknym modelkom.
- Niezależnie od okoliczności, naprawdę masz talent.
- Naprawdę bardzo ci dziękuję za to wszystko - powiedziała przez ściśnięte gardło. - Ale teraz
nie miałabym na to czasu. To było tylko hobby, a prawdziwe życie wymaga zajmowania się czym
innym.
- %7łycie? - W jego głosie znać było irytację. - Mya, ty nie masz życia.
- Mam - spierała się spokojnie, ale stanowczo. - I mam też przyjaciół.
Coś, jakby rezygnacja, pojawiło się w jego oczach i znikło niemal natychmiast. Czyli jednak
ona też to czuła.
Uśmiechnął się, kiedy podszedł do nich któryś z gości. To był ten jego charyzmatyczny
uśmiech, choć dziwnie pozbawiony głębi. I pomimo panującego w barze ciepła i gorącej, letniej nocy
na zewnątrz, Mya poczuła się, jakby smagnął ją lodowaty podmuch. Ten uśmiech zamaskował
szczerość w jego spojrzeniu i nie mogła oprzeć się wrażeniu, że została pozbawiona czegoś cennego.
L R
T
Brad z bólem serca obserwował, jak Mya rozmawia z gośćmi, śmieje się i najwyrazniej dobrze
się bawi. Powinno mu to wystarczyć, ale nie wystarczyło. Zwykle dostawał, czego chciał, szybko i bez
zbędnych zabiegów. Dawanie okazało się o wiele trudniejsze. Zwłaszcza kiedy patrzyła na niego z tym
tęsknym wyrazem w oczach. Najprawdopodobniej to, czego pragnął, wydarzy się już niedługo, ale tej
nocy poniósł klęskę. Mya doceniła jego wysiłek, ale go nie zrozumiała. Chciał, żeby do niej dotarło,
jak wiele miałaby do zaoferowania światu, gdyby tylko dała sobie szansę, gdyby uwolniła się od
ciężaru, który wzięła na barki. Powinna robić w życiu to, co kochała, a nie tylko starać się zrobić coś
dla tych, których kochała.
Snując te rozważania, uzmysłowił sobie, jak bardzo obchodzi go, co się z nią dzieje. Patrząc na
nią teraz, czuł nie tylko pożądanie, ale coś znaczne więcej.
Znaczyła dla niego zbyt wiele, by miał ją tak po prostu uwieść. To się nie kończy dobrze dla
twoich kobiet, powiedziała mu niedawno Lauren. Nie był przekonany, że zgadza się z tym
stwierdzeniem, ale wolał nie ryzykować z Myą. Z pewnością zdołałby ją przekonać, ale skoro nie była
stworzona do flirtu, a on nie chciał nic więcej... Nie zasłużyła sobie na nieuchronne cierpienie, poza
tym miała swoje priorytety i mógł to zrozumieć. Dlatego miał tylko jedno wyjście: odejść.
I to właśnie zrobił.
L R
T
ROZDZIAA ÓSMY
To mogła być jedna z najlepszych nocy w jej życiu, ale Mya zapragnęła fajerwerków na
zakończenie. Nie chciała samotnie wracać do domu, tak jak przed laty po balu na zakończenie szkoły.
Rozejrzała się wokoło. Lauren flirtowała z następnym przystojniakiem, przez noc zebrało się
ich kilku. Kilkoro przyjaciół kiwało się przy barze, lekko zamroczonych drinkami jej pomysłu. Kilkoro
innych tańczyło na wybiegu do ulubionych melodii młodzieńczych lat. Szalona noc.
Tylko Brad samotnie wymknął się w ciemność. Nie pożegnał się ani z nią, ani z nikim innym.
Skinął tylko Lauren, ale na Myę nawet nie spojrzał. To było przykre. Najpierw wprawił ją w stan bliski
euforii, a potem tak po prostu zniknÄ…Å‚.
To był jej pierwszy wolny wieczór od miesięcy. Czyż nie zasługiwała na trochę przyjemności?
Nie byłoby tak jak rok wcześniej, kiedy wszystko poszło zle.
Tym razem wiedziała, co robi, znała Brada i nawet go lubiła. Zaakceptowała zasady i była
pewna, że poradzi sobie z sytuacją. Tym razem wiedziała, jakiego wyniku powinna się spodziewać. I
choć Brad mógł nie być do końca pewny jej zachowania, nie sądziła, by mu to w czymś przeszkodziło.
W końcu byłaby tylko jego kolejną dziewczyną, choć dla niej mogłoby się to okazać najlepszym
erotycznym doświadczeniem w życiu. A tej perspektywie nie potrafiła się oprzeć. Nawet gdyby to
miała być tylko ta jedna noc.
Przesłała Lauren całusa, pomachała przyjaciołom i wyszła.
Poruszała się swoim rytmem, szybko, z determinacją, pewnie. Całkowicie trzezwa, stanęła
przed jego drzwiami i zabębniła w nie tak mocno, aż rozbolały ją kostki.
Otworzył prędzej, niż się spodziewała. Zdjął już marynarkę, ale wciąż był w czarnych
spodniach i koszuli. W ręku trzymał ścierkę. Na jej widok przymknął oczy i pochylił głowę.
Nagle straciła śmiałość i ogarnął ją gorączkowy niepokój.
- Wpuścisz mnie? - spytała chropawo. Podniosła wzrok i zobaczyła w jego oczach udrękę.
Wyrażała ją właściwie cała jego postawa i sposób, w jaki blokował drzwi.
- Jeżeli tak, to wiesz, co się stanie. Ogromna ulga omal nie zwaliła jej z nóg.
- Tak - szepnęła. - Dlatego tu przyszłam.
- Ale...
- Nie chcÄ™ zwiÄ…zku, ale zgadzam siÄ™ na twojÄ… propozycjÄ™.
Odsunął się, by ją wpuścić. Weszła, trzymając głowę wysoko, a krew buzowała jej w żyłach.
Pomaszerowała prosto do miejsca, o którym śniła od tygodni. Kołdra była odsunięta. Po wędrówce w
blasku księżyca zapalone światło raziło ją w oczy.
- Co tu się stało? - Bałagan na podłodze zaskoczył
L R
T
- Skutki frustracji. - Nie odrywał od niej wzroku, jakby się obawiał, że jeżeli to zrobi, zniknie.
- Zazwyczaj nie bywasz niezdarny.
- Zazwyczaj nie bywam sfrustrowany.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]