[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zatrzymała się, nie wiedząc, dokąd dalej się udać. Znów
odwróciła się szybko, by sprawdzić, czy Will i Halt nadal znajdują się
tam, gdzie ostatnio ich widziała. Zniknęli już, a zamiast nich
niespodziewanie natknęła się wzrokiem na kogoś, kogo wcale nie
miała chęci oglądać.
Slagor, obleśny skandyjski wódz o rozbieganych oczkach,
którego widziała po raz pierwszy na skalistej, chłostanej wichrami
wysepce Skorghijl, wylazł właśnie zza jednej z przybudówek dworu
Ragnaka. Stał teraz i wpatrywał się w Evanlyn. W jego spojrzeniu
dostrzegła coś, co sprawiło, że zadrżała. Jakby coś wiedział, jakby coś
knuł właśnie przeciw niej. A potem, gdy zdał sobie sprawę, że go
dojrzała, odwrócił się nagle i szybko odszedł, znikając w przejściu
między dwoma budynkami. W jego zachowaniu wyczuła coś
podejrzanego. Trochę z ciekawości, a trochę dlatego, że chciała się
dowiedzieć czegoś więcej, trochę też po prostu z nudów, z braku
lepszego zajęcia ruszyła za nim.
Evanlyn nie chciała jednak, by Skandianin zorientował się, że
jest śledzony. Zajrzała więc ostrożnie w głąb zacienionego
przesmyku, gdzie zniknął - akurat w porę, by ujrzeć, jak za rogiem
budynku skręca w prawo. Nie poszła za nim, tylko skierowała się do
następnej uliczki, gdzie przystanęła i znów zerknęła; tak jak się
spodziewała, Slagor mignął jej w przejściu, a w następnej chwili
przepadł za kolejnym budynkiem. Wyraznie kierował się w stronę
portu, gdzie kołysały się zacumowane okręty. Zdała sobie sprawę, że
jej zachowanie może się komuś wydać podejrzane, szybko więc
rozejrzała się dookoła, by sprawdzić, czy ktoś jej nie obserwuje. Nic
wszakże na to nie wskazywało. Jednak, nim znów ruszyła tropem
skandyjskiego szypra, przeszła dla pewności na drugą stronę ulicy.
Przemykając niepostrzeżenie od budynku do budynku, ujrzała go
jeszcze kilkakrotnie; najwyrazniej potwierdzało się przypuszczenie, że
Slagor zmierza w stronę portu. Nie było w tym nic podejrzanego.
Prawdopodobnie cumował tam jego okręt, ustawiony wraz z innymi.
Pewnie zachowanie Skandyjczyka wydało się jej podejrzane dlatego,
że Slagor zawsze działał tak, jakby miał nieczyste sumienie.
Ale jednak instynkt podpowiadał jej, że tym razem Slagor
naprawdę ma coś do ukrycia. %7łe coś knuje.
Evanlyn, rzecz jasna, zdawała sobie sprawę, że jej sytuacja w
Hallasholm nie wygląda wcale wesoło. To prawda, w imię wyższych
racji Ragnak łatwo zrezygnował z ukarania zbiegłych niewolników.
Gdyby jednak wyszło na jaw, kim dziewczyna jest naprawdę,
nietrudno było przewidzieć, jak władca się wtedy zachowa. Nie miał
wyboru, złożył przysięgę, z której nie wolno mu było się wycofać.
Poprzysiągł śmierć jej ojcu i wszystkim członkom aralueńskiej
rodziny panującej. Tym bardziej wydało jej się ważne, by dowiedzieć
się, co takiego skrywa Slagor. Przyspieszyła kroku, prawie biegiem
przemierzyła jedną z wąskich poprzecznych uliczek, docierając w ten
sposób do nabrzeża, którym szedł teraz Slagor.
Gdy wysunęła głowę zza rogu budynku, znajdował się jakieś
dwadzieścia metrów przed nią. Nie spoglądał za siebie, najwyrazniej
nie miał pojęcia, że jest śledzony. Po lewej stronie kołysały się maszty
zacumowanych okrętów. Po prawej widniały wejścia do portowych
tawern. Szybkim krokiem Slagor kierował się ku jednej z nich.
Instynktownie schowała się w bramie, gdy stanął przed
wejściem. I dobrze zrobiła, bo teraz jednak się rozejrzał, jakby chciał
sprawdzić, czy ktoś widzi, dokąd się udaje. Ukryta w cieniu,
zmarszczyła brwi.
Czego może obawiać się Slagor w samym środku Hallasholm? -
zastanowiła się. Jasne, że był powszechnie nielubiany, ale przecież to
nie znaczy, że coś mu grozi. Najwyrazniej chodzi o coś podejrzanego
- pomyślała i postanowiła, że dotrze do sedna sprawy. Opodal
zauważyła okręt Slagora, Wilczy kieł , zacumowany przy
drewnianym pomoście. Rozpoznała go po rzezbionej figurze na
dziobie, zwanej galionem; każdy ze skandyjskich okrętów zdobiła
inna rzezba, a tę pamiętała aż nazbyt dobrze z tamtego dnia, gdy
Wilczy kieł dopłynął ostatkiem sił do przystani na Skorghijl. Wraz z
nim nadeszła wieść o złowróżbnym ślubowaniu Ragnaka, grożącym
śmiercią jej ojcu oraz jej samej, niełatwo więc przyszłoby jej
zapomnieć, jak ów galion wygląda.
Kryła się jeszcze w bramie, gdy z tyłu otwarły się drzwi i wyszły
dwie Skandianki, niosące puste wiklinowe kosze; niewiasty bez
wątpienia wybierały się po zakupy. Zmierzyły zdumionym
spojrzeniem cudzoziemkę, a ona cofnęła się czym prędzej, schodząc
im z drogi.
- A ta czego tu szuka? - usłyszała nieprzychylny komentarz, po
czym obie niewiasty skierowały się w stronę placu targowego.
Evanlyn zrozumiała, że jako obca zbytnio rzuca się tu w oczy. W
każdej chwili Slagor mógł wyjść z tawerny i ją zobaczyć. Zerknęła
niepewnie w stronę jego okrętu, a potem w jednej chwili podjęła
decyzję. Odległość dzielącą ją od Wilczego kła przebyła biegiem.
Spodziewała się, że wkrótce Slagor wejdzie na pokład, a wówczas
może uda jej się dowiedzieć, jakie plany snuje skandyjski kapitan.
Oczywiście, na pokładzie czuwał strażnik. Jednak tylko jeden, a
w dodatku wpatrywał się rozmarzonym wzrokiem w odległy
horyzont, oparty o reling na rufie. Schyliła głowę, by skryć się za
wysokim dziobem okrętu, podciągnęła się i z łatwością wskoczyła na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]