They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zmiany.
Jeszcze raz przykucnęła nad śladami i wtedy posłyszała
tętent konia. Od razu odgadła, \e to galopuje Goliat, a skoro
tak, to siedzi na nim Connor. Po cichu liczyła przecie\, \e on
ją tutaj właśnie znajdzie, chciała go zobaczyć, mimo \e tak ją
wczoraj wieczorem upokorzył.
Zazwyczaj bezbłędnie odczytywała sygnały płynące od
mę\czyzn, ale w wypadku Connora chyba się omyliła.
Odepchnął ją - jak to mo\liwe? Zarazem po\ądał jej; miała
przecie\ wczoraj w ręku jego męskość. Powiedział jej, \e jest
uszkodzony: co miał na myśli? Czy był jakoś zdeformowany?
I wstydził się tego? Jeśli tak, to niepotrzebnie. Nita nie była
estetką, wa\ne było dla niej to, co działa, a nie to, co jest
ładne.
Przede wszystkim \ołnierz, który tyle co on przeszedł, ma
prawo być zdeformowany!
Od razu pocieszyły ją te myśli.
Tymczasem Connor podjechał i zatrzymał się o kilka
kroków od niej.
- Nita, co ty u diabła wyrabiasz? Latasz w pole sama.
Podniosła się, z rozpogodzoną twarzą.
- Witaj, Connor. Jak się spało?
Poruszył brwiami. Na chwilę odwrócił wzrok.
- Słuchaj, wiem, \e mo\esz być na mnie zła za to
wczorajsze, ale...
O tak, wczoraj była na niego zła.
- Gapa z ciebie kowboju - powiedziała. - Straciłeś okazję
do dobrej zabawy. Ale nie jestem zła.
- Zabawy! - prychnął. - A teraz w co się bawisz: chcesz,
\eby cię tu ktoś napadł?
Rozejrzała się.
- Napadł? Nie widzę \adnych zagro\eń... Natomiast są
nowe jamy, zobacz. A ja muszę dbać o moje ranczo. Z twoją
pomocą lub bez niej. - Dosiadła swej klaczy. - To co,
wracamy do domu?
Przez całą drogę powrotną nie odzywali się do siebie. Nita
widziała, \e Connor jest spięty i \e z trudem nad sobą panuje.
Lepiej by było dla niego, \eby od czasu do czasu wybuchł,
pomyślała. Tłamszenie w sobie złości jest niezdrowe.
Jimmy czekał na nich przed stajnią.
- I co, rzeczywiście są te jamy? - zapytał.
- Nasz kopacz niestety wrócił - potwierdziła Nita. - Wyślij
chłopaków do pozasypywania dziur.
- Zrobi się, szefowo.
Oddali konie w ręce stajennego i poszli w stronę domu.
Od dziesiątej miały się zacząć zje\d\ać kandydatki na nową
gospodynię.
- Czemuś mi nie powiedziała, \e o świcie ruszasz w pole?
- zapytał Connor. - Czemuś mnie nie obudziła?
Zerknęła na niego. Wcią\ był napięty, wcią\ coś się w nim
gotowało. Biedak.
Wzruszyła ramionami. Wiedziała, \e doleje oliwy do
ognia, ale chciała to powiedzieć:
- Nie prosiłeś mnie o to.
- Bo nie musiałem.
- Słuchaj, Connor - machnęła ręką - Mo\e dość ju\ o tym?
Aha, a teraz chciałabym, \ebyś wiedział, \e nie będę się mogła
dziś tobą zajmować. I wobec tego znajdz sobie jakąś robotę.
Mo\e wybierz się z chłopakami pozasypywać te dziury, co?
- Wiesz dobrze, \e nie pojadę. Spojrzała na niego.
Ach tak, bo ty musisz mnie pilnować. Ale ja przecie\ będę
w domu bezpieczna z tatą.
- Z tatą? Przecie\ to na razie kaleka. Jak ktoś się wedrze
do domu, oboje nie poradzicie sobie.
- Wątpię, \eby się ktoś wdzierał w biały dzień.
- To ty tak uwa\asz - Connor cały czas mówił przez
ściśnięte gardło.
Westchnęła. Kiedy ten facet wreszcie się odprę\y? Miał
do tego taką dobrą okazję wczoraj wieczorem. Ale nie
skorzystał.
Weszli do domu przez sień, od tyłu. W kuchni znalezli
Willa nad talerzem płatków, zalanych zimnym mlekiem.
- Cześć, tato - Nita zdjęła kapelusz. - Jak się czujesz?
Stary Windcroft rzucił ły\kę na stół.
- Od paru dni nic, tylko te płatki z mlekiem! Kiedy
zaczniemy wreszcie przyzwoicie jeść? Kiedy będziemy mieli
nową gospodynię?
- Przecie\ wiesz, \e kandydatki zje\d\ają się dopiero dziś.
Od dziesiątej.
- A ile odpowiedziało na ogłoszenie?
- Tylko dwie.
- Tylko dwie? Wzruszyła ramionami.
- Widzisz, bo ludzie w miasteczku gadają Wiedzą ju\, co
się stało. I trudno się dziwić, \e mało kto chce tutaj pchać
pałce między drzwi.
Ojciec zamruczał coś w rodzaju: Ci przeklęci Devlinowie,
i zaraz zaczął się podnosić. Wsparł się na kulach i kuśtykając
ruszył do drzwi.
Nita miała nadzieję, \e całe to interview z kandydatkami
oka\e się formalnością i \e jej ojciec opamięta się w końcu,
przepraszając się z Jane. Zaczynała ju\ tęsknić za Jane.
- A ja rozmawiałem wczoraj z bratem - odezwał się
Connor. Głos miał ju\ normalniejszy i w ogóle jakby się cały
rozpogodził. - Jake chciałby dziś wieczorem wpaść z tą mapą.
- Z jaką mapą?
- No, z tą... historyczną. Pamiętasz, Gavin chciał, \ebym
na nią rzucił okiem.
- Aha, w porządku. Niech wpadnie, czemu nie.
- Rozmawiałem te\ z Clintem, o systemie alarmowym.
Przyjedzie, \eby oszacować ewentualny koszt.
- Kiedy przyjedzie?
- Pojutrze, około trzeciej.
Nita w milczeniu skinęła głową
- I jeszcze coś - Connor odchrząknął. - Chodzi mi o to, \e
wczoraj wieczorem...
- O tym mieliśmy ju\ nie mówić - przerwała mu. - Ale...
- W porządku. Rozumiem, \e ty się czułeś skrępowany.
Uniósł brwi.
- Skrępowany?
- No, swoim stanem.
- Jakim znowu stanem? - Connor skrzy\ował ramiona na
piersi. Co ona tu sugerowała, do czego zmierza?
Spojrzenie Nity powędrowało w okolice jego krocza.
- Chodzi o to uszkodzenie.
Zmarszczył czoło. Kpi czy o drogę pyta? pomyślał.
- Jakie znowu uszkodzenie?
- Przecie\ mówiłeś, \e jesteś uszkodzony. Rozumiem, \e
podczas którejś akcji doznałeś kontuzji, czy tak? Ale nawet
gdybyś był tam zdeformowany, nie masz się tego wstydzić.
Najwa\niejsze, \e twój narząd działa. Bo sprawdziliśmy, \e
działa.
Omal się nie roześmiał. A to sobie wymyśliła!
- Nita, zapewniam cię, \e nigdzie nie jestem
zdeformowany.
Wzruszyła ramionami, wzięła ze stołu talerz ojca i
wstawiła go do zlewu. Potem ruszyła do wyjścia
- Co ty powiesz! - rzuciła przez ramię. Poszedł za nią.
- Co, nie wierzysz mi? Naprawdę? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl