They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się uśmiechała. Była brudna, przemokła do suchej nitki, ale
jeszcze nigdy w \yciu nie czuła się taka szczęśliwa. Chciało
jej się śpiewać i tańczyć, i robić wiele ró\nych szalonych
rzeczy.
Jakiś czas potem Elena oderwała wzrok od Stefano
i spojrzała na nich wszystkich, z twarzą niemal tak samo
jaśniejącą jak wtedy, kiedy unosiła się nad polaną jak anioł.
Zwietlistą jak promienie księ\yca. Ju\ nikt nigdy nie nazwie
jej Królową Zniegu, pomyślała Bonnie.
- Moi przyjaciele  powiedziała Elena. Nic więcej nie
dodała, ale te słowa i lekki szloch, który jej się wyrwał, kiedy
wyciągała do nich ręce, wystarczyły. Momentalnie ją oto-
czyli, próbując ją objąć. Nawet Caroline.
- Eleno... - załkała Caroline. - Wybacz mi.
- Ju\ wszystko wybaczone. - Elena uściskała ją tak sa-
mo serdecznie jak pozostałych. A potem złapała silną opalo-
ną dłoń i przytknęła do policzka. - Matt  powiedziała, a on
uśmiechnął się do niej rozjaśnionymi błękitnymi oczami.
Ale nie z \alem na jej widok w objęciach Stefano, pomy-
ślała Bonnie. W tej chwili twarz Matta wyra\ała wyłącznie
radość.
Jakiś cień padł na ich małą grupkę, pojawiając się mie-
dzy nimi a światłem księ\yca. Elena podniosła oczy i znów
wyciągnęła dłoń.
- Damon  wyszeptała.
Jasność i miłość na jej twarzy były uderzające. A ra-
czej, powinny być, pomyślała Bonnie. Ale Damon podszedł
o krok, bez uśmiechu, a jego czarne oczy były tak obojętne
i niewzruszone jak zawsze. Blask gwiazd bijący z oczu Eleny
nie odbijał się w nich.
Stefano spojrzał na niego bez strachu. A potem, ani
na chwilę nie odwracając oczu, równie\ wyciągnął do
niego rękę.
Damon stał i patrzył na tych dwoje, na te ich radosne,
nieustraszone twarze, na wyciągnięte w milczeniu dłonie.
Dar połączenia, ciepła, człowieczeństwa. Jego twarz niczego
nie zdradzała, nadal stał w bezruchu.
- Chodz, Damon  poprosił cicho Matt. Bonnie zerk-
nęła na niego szybko i zobaczyła, \e jego błękitne oczy są te-
raz naglące, kiedy tak spoglądały w mroczna twarz łowcy.
Damon odezwał się, nie ruszając z miejsca:
- Ja nie jestem taki jak wy.
- Nie ró\nisz się od nas tak bardzo, jakbyś chciał my-
sleć  powiedział Matt. - Posłuchaj  dodał zaczepnie. -
Wiem, \e zabiłeś pana Tannera w samoobronie, bo sam mi
to powiedziałeś. I wiem, \e nie przyjechałeś tutaj, do Fell's
Church dlatego, \e przywlokło cię tu wezwanie Bonnie, bo
to ja sortowałem te włosy i wcale się przy tym nie pomyli-
łem. Jesteś do nas bardziej podobny, ni\ chciałbyś przyznać,
Damon. Jedyne, czego nie wiem, to dlaczego nie wszedłeś
wtedy do pokoju Vickie, \eby jej pomóc.
Damon wypalił niemal odruchowo:
- Bo mnie nie zaprosiła!
Bonnie wszystko sobie przypomniała. Jak stała pod
domem Vickie, jak Damon stał obok niej, a Stefano mó-
wił:  Vickie, zaproś mnie do środka . Ale nikt nie zaprosił
Damona.
- Ale w takim razie jak tam się dostał Klaus...?
- Jestem pewien, \e to robota Tylera  odparł Damon
z irytacją. - śe Tyler zrobił to dla Klausa w zamian za in-
formację, jak odzyskać swoje dziedzictwo. I musiał zaprosić
Klausa do środka, zanim w ogóle zaczęliśmy obstawiać dom
Vickie... pewnie jeszcze zanim Stefano i ja przyjechaliśmy
do Fell's Church. Klaus dobrze się przygotował. Tej nocy
był w domu i dziewczyna zginęła, zanim się połapałem, \e
coś się dzieje.
- Dlaczego nie wzywałeś Stefano? - spytał Matt. W jego
głosie nie było śladu oskar\enia. To była zwykła ciekawość.
- Bo on by tam nic nie zdołał zrobić! Ja widziałem,
z czym macie do czynienia, jak tylko to zobaczyłem. Ze
Starszym. Stefano tylko dałby się zabić, a dla dziewczyny
ju\ i tak było za pózno.
Bonnie usłyszała w jego głosie chłodną nut, a kiedy
Damon znów obrócił się do Stefano i Eleny, jego twarz stę-
\ała. Jakby właśnie podjął jakąś decyzję.
- Rozumiecie, \e nie jestem taki ja wy  powiedział.
- To nie ma znaczenia  odparł Stefano, nadal nie cofa-
jąc wyciągniętej ręki, podobnie jak Elena. - A dobrzy ludzie
czasami faktycznie zwycię\ają. - dodał Matt cicho, zachęca-
jąco.
- Damon... - zaczęła Bonnie. Powoli, niemal niechęt-
nie, obrócił się w jej stronę. Myślała o tej chwili, kiedy klę-
czeli nad siałem Stefano, a on wyglądał tak młodo. Kiedy
byli tam tylko Damon i Bonnie na krawędzi rozpadającego
się świata.
Pomyślała, na jedna krótka chwilę, \e widzi w tych czar-
nych oczach gwiazdy. I wyczuwała w nim coś  ślad jakie-
goś uczucia zbli\onego do mieszaniny tęsknoty i zmiesza-
nia, lęku i gniewu, wszystkich razem. Ale potem wszystko
zniknęło, maska powróciła i szósty zmysł Bonnie ju\ nic jej
nie podpowiadał. A te czarne oczy stały się z powrotem nie-
przejrzyste.
Patrzył na siedzącą na ziemi parę. A potem zdjął kurt-
kę i stanął nad Eleną. Nie dotykając jej, otulił kurtką jej ra-
miona.
- To zimna noc  powiedział. Na chwilę spojrzał
Stefano w oczy, poprawiając na niej okrycie.
A potem zawrócił między dęby. Po chwili Bonnie usły-
szała szum skrzydeł.
Stefano i Elena bez słów znów się wzięli za ręce, a Elena
oparła głowę na jego ramieniu. Ponad jej włosami zielone
oczy Stefano spoglądały w mrok nocy, gdzie zniknął jego
brat.
Bonnie pokręcił głową, czując, \e wzruszenie ści-
ska ją za gardło. Przestało, kiedy ktoś dotknął jej ramienia.
Uniosła głowę i zobaczyła Matta. Nawet oblepiony mchem
i paprocią, wcią\ był bardzo przystojny. Uśmiechnęła się
do niego, czując, \e zdumienie i radość powracają. To oszo-
łomienie uderzające do głowy na samą myśl o zdarzeniach
dzisiejszej nocy. Meredith i Caroline te\ się uśmiechały,
i w jakimś spontanicznym odruchu Bonnie chwyciła dłoń [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl