[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Poczułam się jak mała dziewczynka wkradająca się ukradkiem do pokoju swej guwernantki. Nagle
stary zegar ojca wybił północ, moje oczy spoczęły na brązowej statuetce Napoleona, stojącej przed
laty w holu naszego rodzinnego domu. Poczułam się szczęśliwa.
Miałam ze sobą tylko jedna walizkę, bo uznałam, że wszelkie potrzebne mi rzeczy mogę kupić na
miejscu. W kuchni madame zostawiła dla mnie kolację, której nie zjadłam i butlę ciepłej wody, której
nie potrzebowałam. Przygotowała mi gościnny pokój obok swojej sypialni. Przed położeniem się do
łóżka wślizgnęłam się do niej i ukradkiem pocałowałam w policzek. Westchnęła przez sen i obróciła
się na drugi bok.
Każdego ranka budziły mnie ciepłe promienie słońca i wesoły świergot ptaków. Otwierałam
drewniane okiennice i z radością wychodziłam na balkon. Lubiłam przyglądać się maleńkiej uliczce
wybrukowanej kocimi łbami. Niedawno władze miasta zamierzały pokryć ją i przylegające do niej
ulice asfaltem, ale pod wpływem protestów mieszkańców uznano je za element zabytkowej
infrastruktury. Tak niewielu przechodniów nią spacerowało. Po gałęziach drzew buszowały koty,
goniąc za ptakami, a często widziałam przeciągnięte nad uliczką od okna do okna sznury schnącej
bielizny. Przypominało to trochę włoskie dzielnice...
Pózniej madame wołała mnie na śniadanie i zanim wyszła do pracy, jadłyśmy razem grzanki i piłyśmy
kawę. Dni upływały szybko, radośnie i niespodziewanie kilkudniowa wizyta zaczęła przeistaczać się
w stały pobyt.
Nieustannie dziwił mnie wygląd madame. Wydawała się mniejsza, szczuplejsza niż przed laty, ale
nadal cieszyła się imponującą urodą. Jej oczy stały się jeszcze ciemniejsze, przepojone ciepłem i
serdecznością. Wyszczuplała na twarzy, jej rysy stały się przez to subtelniejsze, bardziej zmysłowe.
Zbliżała się do czterdziestki, a jej figura pozostała nadal tak zgrabna, jak dwadzieścia lat temu.
Nie lubiła wspominać przeszłości. Domyśliłam się, że miała wiele nieprzyjemnych doświadczeń z
mężczyznami. Nie nakłaniałam jej do zwierzeń, ale wyznała kiedyś, że mój ojciec był jedynym
mężczyzną, jakiego naprawdę kochała. Przez krótki czas była mężatką, ale rozwiodła się przed
upływem ro-
cznicy ślubu. Często wspominała, jak dobrze czuje się w moim towarzystwie.
Nasza przyjazń zatarła przeszłość i moje wspomnienia z dzieciństwa o jej niezbyt życzliwym
podejściu do mnie. Madame pokazała mi każdy zakątek starówki, którą doskonale znała. Zapoznała
mnie ze swoimi znajomymi, ale przekonałyśmy się, że najprzyjemniej mija nam czas we własnym
towarzystwie. Nie padło ani jedno słowo o powrocie do Anglii. Pewnego dnia nastąpił zwrot w
naszych wzajemnych stosunkach. Czekając na jej powrót z pracy, sama spróbowałam ugotować coś
na obiad. Niestety, zamiast trufli wyszły mi jakieś kluchy, zaś mięso przypaliło się z jednej strony. O
mało się nie rozpłakałam ze złości, ale Genowefa wywaliła ze śmiechem całe to świństwo do śmieci i
pośpiesznie przygotowała coś do zjedzenia. Jak zwykle wyszło jej to znakomicie, była wspaniałą
kucharką.
- Ile ty potrafisz - odezwałam się z uznaniem po posiłku. -Wiesz, że się kiedyś ciebie obawiałam?
Zraniłaś mnie, wbijając mi szpilkę w dłoń. Wtedy wydawałaś mi się taka wielka, muskularna, grozna.
A teraz znajduję w tobie tyle delikatności i kobiecości.
- To byty twoje dziecięce wizje... Nie byłam muskularna -uśmiechnęła się ciepło. - Nigdy nie zgadłaś,
że gdy cię ukłułam, wcale nie zrobiłam tego z okrucieństwa. Byłaś tajemniczym, cichym, zagubionym
stworzonkiem, oderwanym myślami od rzeczywistości. Pragnęłam, abyś wyrwała się ze świata
swoich fantazji, przeżywała jakieś emocje, żywiła uczucia, choćby miał to być strach czy złość.
- Przyniosło to pewne rezultaty...
- Masz na myśli podbieranie mojej bielizny?
- Wydała mi się taka interesująca, a najbardziej te czarne reformy...
- Wyznam ci coś, co pewnie ciebie zadziwi. Nie cierpiałam ich. Nienawidziłam tych swoich czarnych
ubrań, ale nosiłam je, bo bardzo podniecały twojego ojca. Miał bzika na tym tle i nie pozwalał mi
nosić nic innego.
- A czemu siedziałaś zawsze z rozwartymi udami?
- Prowadzać z tobq lekcje, wyobrażałam sobie, że wraca twój ojciec. Często zakładałam te wstrętne
reformy przed jego przyjazdem. Lubiłam, kiedy rozpalał się na mój widok.
- Tak - westchnęłam - szczęśliwy tatuś. Nie wszystkie kobiety sn zdolne do poświęcania się dla
miłości. Musiałaś w nich wyglądać szalenie erotycznie...
Nasza rozmowa stała się bardziej intymna i interesująca. Opowiedziałam jej część moich przygód.
Genowefa była nimi zafascynowana i zaczęła mnie nakłaniać, abym to wszystko opisała. Mówiła, że
wiele kobret wydaje swoje pamiętniki rojące się od najdrobniejszych szczegółów o erotycznych
przygodach i nie ma w tym nic złego, o ile nie chce się tym zaszkodzić jakiejś znanej osobistości. Lecz
ponieważ nie kochałam się nigdy z wybitnym politykiem, duchownym czy przewodniczącym
związków zawodowych, nie musiałam zmieniać nazwisk swoich kochanków. Genowefa stwierdziła
też, że wydawnictwa z pewnością zainteresują się moimi wspomnieniami. Zaoferowała pomoc w
redagowaniu. Mój opór był słaby, toteż złamała go po godzinnej namowie. Zasugerowała, abym
zakończyła książkę pewnym eksperymentem, jaki miałam przeprowadzić w nadchodzącym dniu.
%7łołnierz nie mógł mieć więcej niż dziewiętnaście lat. Kiedy przybył z kompanią do stolicy, kapral dał
im dwugodzinną przepustkę i zezwolił iść na plac Pigalle. Młody żołnierz był po raz pierwszy w
Paryżu, a o placu Pigalle słyszał tylko, że nie słynie wyłącznie z najlepszych kasztanów... Nieswojo
czuł się w mundurze, otoczony tłumem cywilów. Jego kumple już dawno dokonali wyboru i zniknęli
w okolicznych bramach w towarzystwie prostytutek, a on wciąż nie mógł zdecydować.
Może i poszłoby mu to szybciej, ale miał tylko pięćdziesiąt franków w kieszeni i oprócz urody musiał
określać na oko cenę, za jaką panienka świadczyła usługi. Wstyd mu było podejść i zapylać o to. Jego
uwagę zwróciła urocza blondynka koło trzydziestki. W pierwszej chwili pomyślał, że to zwykła
kobieta, nie wyglądała na kogoś z branży. Zniknęła za rogiem ulicy, a po chwili ukazała się ponownie.
Może na kogoś czekała..? Nie, wyraznie spoglądała na niego znacząco.
Kiedy znów zaczęła się oddalać, zawahał się. Czyżby to była jakaś cichodajka? Zawróciła, popatrzyła
na niego... Tym razem podążył za nią. Wyszli z placu Pigalle i zbliżyli się do czarnego daimlera
stojącego przy krawężniku. Zrozumiał, że maskowała się po to, aby nie naruszyć "rewirów"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]