They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Cabel waży słowa.
- Bo mi na tobie zależy.
Janie śmieje się ponuro.
- Jasne.
On patrzy na nią bezradnie.
- Janie, ja...
Spogląda na niego ze złością.
- Co ty? Dilujesz prochami? Obracasz Shay Wilder? Powiedz mi coś, czego nie wiem.
Cabel obejmuje głowę rękami i jęczy.
- Nie wierz we wszytko, co słyszysz.
Janie prycha.
- Zaprzeczasz?
- Nie obracam Shay Wilder. -Wstrząsa nim dreszcz.
- Och, doprawdy? Więc tylko w snach. - Janie odwraca się do ściany.
Cabel gapi się na tył jej głowy.
Przez boleśnie długą chwilę.
- Nie zrobiłaś tego - mówi w końcu.
Janie nie odpowiada.
Cabel wstaje.
- Jezu, Janie - wyrzuca z siebie.
Stoi tak, oskarżycielsko.
- Może powinieneś już iść-mówi Janie.
Cabel idzie do drzwi, otwiera je i odwraca się, by na nią spojrzeć.
- Sny to nie wspomnienia, Janie. To nadzieje i lęki. Oznaki stresów przeżywanych w
życiu. Myślałem, że ty, właśnie ty, będziesz wiedziała, na czym polega różnica. -Wychodzi.
21 listopada 2005
Janie i Cabel nie rozmawiają ze sobą.
Janie mechanicznie wypełnia obowiązki w szkole i w pracy. Nigdy w życiu nie czuła
się tak pusta. Jedyny człowiek, który wie o snach, jedyny człowiek, na którym zaczęło jej
zależeć, jest teraz jej najgorszym wrogiem - a przynajmniej ona tak to czuje. Janie często
rozmyśla teraz, że pewnie zostanie starą panną, jak pani Stubin. Przygotowuje się na bardzo
samotne życie.
Będzie pracowała w domu opieki.
Dojeżdżała do college'u.
Mieszkała z matką.
Już zawsze.
W miarę jak robi się chłodniej i dni stają się coraz krótsze, coraz więcej uczniów
przysypia w szkole.
Przed Zwiętem - Dziękczynienia, podczas wyjątkowo ciężkiej godziny w czytelni, po
zbyt lekkim lunchu, zasypia pewna kujonka, Stacey 0'Grady - co zdarza jej się naprawdę
rzadko. Przez prawie całą godzinę lekcyjną pędzi samochodem, nad którym nie ma kontroli, z
gwałcicielem na tylnym siedzeniu. Po piętnastu minutach tego snu Janie jest już całkowicie
sparaliżowana.
Na szczęście Carrie akurat nie ma i nie widzi, jak Carrie spada z krzesła i trzęsie się na
podłodze w kącie czytelni.
Na szczęście zauważa to Cabel.
Podnosi ją, sadza na krześle.
Rozciera jej palce, aż zaczynają się ruszać.
Wyciąga z plecaka snickersa, kładzie go koło jej dłoni i idzie na lekcję wychowania
obywatelskiego.
Odwraca uwagę nauczyciela, kiedy Janie przychodzi spózniona.
Nie patrzy na nią.
Janie przełyka swoją dumę razem z batonikiem. Drżącą ręką pisze coś w zeszycie.
Wydziera kartkę.
Zgniata w kulkę.
Rzuca nią w tył jego głowy.
Cabel podnosi ją i rozwija. Czyta.
Uśmiecha się i chowa do plecaka.
Po szkole Janie znajduje za wycieraczką Ethel wycinek z gazety - ogłoszenia drobne.
Rozgląda się podejrzliwie, zastanawiając się, czy to nie jakiś dowcip. Nie widząc nikogo,
wyciąga kartkę zza wycieraczki i wsiada do samochodu. Ogląda pobieżnie wycinek, najpierw
z jednej strony, potem z drugiej. I znajduje to. Zaznaczone żółtym markerem.
 Masz problemy z zaśnięciem? Nocne koszmary? Zaburzenia snu? Odpowiemy na
twoje pytania. Rozwiążemy twoje problemy .
To nabór ochotników do badań nad snem. Sponsorowanych przez Uniwersytet
Michigan. Dla dobra nauki.
I wszystko za darmo.
Po przyjezdzie do domu Janie natychmiast tam dzwoni i zapisuje się na weekend po
Zwięcie Dziękczynienia. Ma się zgłosić do Kliniki Snu w północnym Fieldridge, niedaleko
szkoły.
25 listopada 2005
Dzień po Zwięcie Dziękczynienia. Janie pracowała wczoraj i dziś za podwójną stawkę. Na
jutro wzięła wolne, przewidując problemy w trakcie badań, w których ma brać udział dziś w
nocy. Zastanawia się, czy to będzie powtórka z jazdy autobusem do Stratfordu. Zastanawia
się, czy nie wyjdzie z tego wszystkiego jeszcze jeden totalny kanał.
Godzina 22.59
Janie bierze torbę z rzeczami z tylnego siedzenia samochodu i wchodzi do Kliniki Snu.
Zdejmuje kurtkę i w recepcji rejestruje się pod fałszywym nazwiskiem. Przez przyciemnianą
szybę widzi rząd łóżek obstawionych jakimiś urządzeniami. Na niektórych łóżkach leżą już
ludzie.
To bardzo, bardzo zły pomysł, myśli.
Drzwi do sali z łóżkami otwierają się i staje w nich kobieta w białym fartuchu,
przeglądając czyjąś kartę. Janie się potyka. Zakrywa twarz dłońmi. Krzywi się. Na oślep
szuka krzesła, nim ciało odmówi jej posłuszeństwa.
Godzina 23.01
Jest na ruchliwej ulicy dużego miasta. Pada deszcz. Janie stoi pod markizą,
nie bardzo wiedząc, kogo tu szuka.
Jeszcze. Nie czuje się zmuszona, by ruszyć za którymś przechodniem. Po
chwili zaczyna ją ściskać w żołądku. Wzdycha, przewraca oczami i patrzy w górę.
Otóż i on, myśli.
Spada z nieba, przebijając markizę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl