[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Point jego samochodem, ale z innym mężczyzną. Cieć przyłapał nas, kiedy
byliśmy na tylnym siedzeniu, i teraz mnie szantażuje. Jeśli nie zdobędę
pieniędzy, wszystkim o tym rozpowie.
- Co...?
- Brent wybrał sobie akurat wczorajszy wieczór, żeby mnie pobić. - Poza tym
chciał uciec do Ameryki Południowej z Emily i mnóstwem bardzo
podejrzanych pieniędzy, pomyślała, ale nie powiedziała tego. Musi coś zrobić
z tymi pieniędzmi! Dobrze, ale nie teraz przecież! Znów uniosła okład, by
spojrzeć na Trevę. - Lepsze motywy trudno sobie chyba nawet wyobrazić.
Policja będzie się o nie potykać, gdzie tylko postawi nogę.
- Zapomnij o motywach. Wróćmy do Point. Z kim przyłapała cię tam policja?
- Nie policja, tylko strażnik, Bailey. Kochałam się z W.S.
- Na tylnym siedzeniu cadillaca Brenta? - Treva niemal krzyczała.
- Myślisz, ze to strasznie tandetne, prawda?
- Nie! - Treva roześmiała się beztrosko. - Wręcz przeciwnie, moim zdaniem to
rewelacja. Jaka szkoda, że mnie tam nie było.
- Ja również żałuję. - Maddie uspokoiła się trochę. Skoro przyjaciółka tak się
ubawiła, to może nie jest całkiem źle? -Mielibyśmy o jeden motyw mniej.
- No i jak było?
Usiadła na łóżku, podparta na zagłówku.
- Przed chwilą opowiedziałam ci, że zabiłam męża i jestem szantażowana, że
policja może aresztować mnie w każdej chwili, a ty się pytasz, jak było?!
- Nie zabiłaś Brenta. - Treva lekceważąco machnęła ręką. -Kilka kapsułek
tylenolu w odrobinie wina to jeszcze nie trucizna. Po prostu nadwerężyłaś
sobie głowę w wypadku, potem zostałaś pobita - za co, mam nadzieję, Brent
Faraday będzie się smażył w piekle - i nie jesteś w stanie myśleć logicznie, bo i
kto na twoim miejscu byłby w stanie myśleć? Połóż się po prostu.
- Masz rację. - Maddie zsunęła się z zagłówka. - Kiepsko się czuję.
Treva usiadła na łóżku, krzyżując nogi.
- Zanim więc umrzesz, zaspokój moją ciekawość. Jak było?
- Prawdziwy z ciebie cmentarny upiór!
- Nie. Cmentarnym upiorem człowiek staje się wyłącznie przez obcowanie
cielesne z nieboszczykiem. Było aż tak źle?
Maddie uśmiechnęła się. Nic nie mogła na to poradzić.
- No i co? Nie wyszło? Wręcz przeciwnie? Mów!
- Wyszło wspaniale! - Uśmiechnęła się szerzej. - Musiał dobrze trenować. Coś
takiego, mówię ci, przeżyłam pierwszy raz w życiu. Mamy zamiar
zamieszkać na tylnym siedzeniu cadillaca.
Treva śmiała się do łez.
- Cudowne! Po prostu wspaniałe. Nie mogę się doczekać, kiedy opowiem o
wszystkim Howiemu.
- Nie! - Maddie poderwała się, jęknęła, położyła z powrotem. - Nie ma mowy!
Nic nie powiesz Howiemu.
- Daj spokój! I tak dowie się wszystkiego, kiedy przeprowadzicie się do
samochodu.
- Nie powiesz nikomu!
- Dlaczego?
- Bo jestem mężatką.
- O, do diabła, rzeczywiście. Zapomniałam.
- Rozwodzę się i dopóki to wszystko się nie zakończy, muszę być bardzo
ostrożna.
- Coś mi się przypomniało. Ta kasetka, którą znalazłyśmy w biurze...
Ktoś zadzwonił do drzwi wejściowych.
- Brent! - Maddie wyskoczyła z łóżka. - Przyszedł mi zabrać Em!
- I oznajmia ci to, dzwoniąc do drzwi własnego domu?
- Mamo! - krzyknęła Emily. - Przyszedł W.S.! Musisz zobaczyć, co przyniósł.
Odetchnęła z ulgą. Skoro to nie Brent, wszystko w porządku.
Szczeniak miał króciutkie, chwiejne, ale grube łapy, białe, czarne i brązowe
łaty oraz wąski pyszczek. Em i Mel zakochały
się w nim od pierwszego wejrzenia. - Poznajcie Phoebe. - Prezentacji dokonał,
oczywiście,
Treva chichotała niepowstrzymanie, Maddie stała, przytrzymując się ściany.
- Phoebe?
- Em właśnie ją ochrzciła. Ja głosowałem na Hildę. Czy ona nic wygląda
kropka w kropkę jak Hilda?
- Och, oczywiście! - Treva śmiała się tak, że ledwie mogła mówić.
- Jest piękna! - Em z radości odchodziła od zmysłów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]