They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Był to sygnet.
Złoty sygnet oficerski.
Sygnet, który Hagerty otrzymał z okazji ukończenia studiów w Annapolis.
Ostatni dwaj radiooperatorzy nie wytrzymali długo.
Kiedy na platformie rozległy się kolejne strzały, więzniowie eskortujący grupkę
Gant i Schofielda przyłączyli się i otoczyli ich ciasnym kręgiem.
- Cześć... - powiedziała Gant.
- Cześć - odparł Schofield.
Po cyrkowym numerze, jaki wykonali prezydent i Schofield, szczęście przestało im
dopisywać.
Ledwie zawieszony na lince prezydent bujnął się z powrotem i stanął na małej
platformie, miniwinda została ściągnięta na górę przez kogoś w głównym hangarze.
Gdy wjechali na poziom 0, znalezli się w centrum kolejnego koszmaru.
Więzniowie - niedawne obiekty eksperymentów Gunthera Bothy - właśnie
przejmowali bazę.
Choć nie mieli możliwości ukrycia swojego marnego arsenału, Gant wiedziała, że
pozostał im jeszcze jej maghook, przyczepiony do spodu miniwindy.
Kiedy jednak mała platforma dotarła na poziom głównego hangaru, zamykając
sobą kwadratowy otwór w rogu wielkiej platformy, Gant nadal miała przy sobie
 czarną skrzynkę z AWACS-a.
Nie chcąc, by którykolwiek z więzniów zainteresował się pomarańczowym
pudełkiem, położyła je na podłodze miniwindy i stanęła na nim, a kiedy platforma
zrównała się poziomem z podłogą głównego hangaru,  potknęła się i popchnęła je
stopą. Czarna skrzynka potoczyła się na podłogę hangaru i zatrzymała niedaleko
szybu.
Ponieważ polowanie na opuszczonej dużej platformie już się zakończyło,
więzniowie skierowali swoją uwagę na prezydenta i jego ochronę.
Spośród więzniów wystąpił starszy mężczyzna, trzymający w dłoniach strzelbę.
Mógł mieć nieco ponad pięćdziesiąt lat, a sądząc po jego pełnym godności
sposobie poruszania się, niewątpliwie cieszył się szacunkiem współwięzniów. Choć
czubek jego głowy był łysy, po jej bokach spływały długie, siwe włosy. Miał wąski, orli
nos, niemal przezroczystą, trupio bladą skórę i zapadnięte policzki.
-  Chodz do mojego pokoiku, powiedział pająk do muchy - wycedził, stając
przed prezydentem. Mówił cicho, ale w jego głosie kryła się grozba. - Dzień dobry,
panie prezydencie. Jak miło, że pan do nas dołączył. Pamięta mnie pan?
Prezydent nie odpowiedział.
- Oczywiście, że pan pamięta. Jestem osiemnaście-osiemdziesiąt cztery. Poznał
pan wszystkich dziewięciu ludzi, których za pana prezydentury skazano z artykułu
osiemnastego, część pierwsza, rozdział osiemdziesiąty czwarty Kodeksu Stanów
Zjednoczonych... za zamach na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jestem Grimshaw,
Seth Grimshaw - oświadczył długowłosy więzień, wyciągając dłoń. - Poznaliśmy się
w kwietniu, kilka tygodni po tym, jak został pan prezydentem, kiedy wychodził pan
z hotelu Bonaventure w Los Angeles przez kuchnię w piwnicy. To ja próbowałem
panu wtedy wpakować kulę w czaszkę.
Prezydent nadal milczał.
- Udało się panu zapobiec nagłośnieniu tego incydentu. Jestem pod wrażeniem.
Zwłaszcza że takim jak pan bardzo zależy na rozgłosie. Ale straszenie narodu nie jest
mądre, prawda? Lepiej niech głupie masy nie zdają sobie sprawy z tego, co się dzieje
w kraju, prawda? Jak mówią: ignorancja to zadowolenie.
Także i na to prezydent nic nie odpowiedział. Grimshaw zlustrował go od stóp do
głów, z rozbawieniem przyglądając się czarnemu bojowemu kombinezonowi
prezydenta. W takie same stroje byli ubrani Juliet i Schofield, podczas gdy Gant
i Matka miały na sobie wyjściowe - choć teraz bardzo brudne - mundury korpusu
piechoty morskiej.
Grimshaw uśmiechnął się złośliwie.
Podszedł do więznia trzymającego Piłkę i wziął od niego srebrną walizkę.
Otworzył ją, popatrzył na świecący się ekran, a potem spojrzał na prezydenta.
- Wygląda na to, że wraz z moimi niedawno uwolnionymi towarzyszami natknąłem
się na ciekawy spektakl... sądząc po pańskim ubraniu i sposobie, w jaki przemknęliście
bezceremonialnie przez nasz oddział, zabawiacie się tutaj w kotka i myszkę... -
Z dezaprobatą mlasnął językiem. - Naprawdę, panie prezydencie... muszę powiedzieć,
że to absolutnie nieprezydenckie. Absolutnie. - Zmrużył oczy. - Kimże jednak jestem,
aby przerywać tak efektowne przedstawienie? Prezydent Stanów Zjednoczonych i jego
lojalni ochroniarze przeciwko zdradzieckiemu aliansowi wojskowo-przemysłowemu...
- Odwrócił się. - Goliat! Przyprowadz pozostałych!
Zza jego pleców wyszedł potężnie zbudowany więzień i ruszył w kierunku
znajdującego się w hangarze budynku. Był ogromny, miał ramiona grube jak konary
i kanciastą czaszkę, przywodzącą na myśl Frankensteina. Z jego czoła wystawała
płaska narośl - Schofield wiedział, że tak wyglądają wszyscy ci, którzy mają wstawioną
w czaszkę stalową płytkę. Goliat trzymał w jednej ręce karabinek szturmowy P-90,
a w drugiej maghooka Schofielda.
Kiedy wrócił po kilkunastu sekundach, szło za nim siedmiu ludzi z sił
powietrznych i czterech radiooperatorów, których Cezar Russell zostawił w centrali
dowodzenia.
Pułkownik Jerome T. Harper.
Boa McConnell i jego czterech ludzi z oddziału Bravo - w tym dwóch poważnie
rannych.
Samotny osobnik, który obserwował wszystkie wydarzenia, kryjąc się w cieniu
w centrali dowodzenia Cezara Russella.
Schofield natychmiast go rozpoznał.
Prezydent także.
Był to chorąży Carl Webster, oficjalny strażnik Piłki, stojący teraz przy żołnierzach
sił powietrznych z bardzo głupią miną.
Jego oczy pod gęstymi brwiami latały na boki, jakby szukał drogi ucieczki.
- Ty pierdolony mały kutasie... - syknęła Matka. - Oddałeś Piłkę Russellowi.
Sprzedałeś prezydenta.
Webster nic na to nie odpowiedział.
Schofield patrzył na niego przez chwilę. Już rano zastanawiał się, czy chorąży
rzeczywiście został porwany przez komandosów 7. Szwadronu. Do realizacji planu
Cezar Russell potrzebował Piłki i Schofield już wiedział, jak ją zdobył.
Przemoc nie była potrzebna, a krew na kajdankach, którymi Piłka była przypięta
do ręki Webstera, była jedynie elementem podstępu. Webster został kupiony na długo
przed przybyciem prezydenta do Strefy 7.
- No dobrze, moje dzieci - powiedział Seth Grimshaw, machając Piłką. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl