They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Willow nabiera powietrza. Przysięgam, że gotowa jest wbić
we mnie szpony, ale na szczęście właśnie rozlega się z głośników
głos Vicks.
 Przepraszam, że przerywam imprezę, ale mam ważny
komunikat. Wszyscy pracownicy White Globe Consulting proszeni
są o powrót do głównej sali konferencyjnej. Powtarzam, proszę
natychmiast przejść do sali konferencyjnej. Dziękuję.
Wokół nas robi się gwarno i wszystkie grupki ruszają w
stronę podwójnych drzwi, niektórzy w ostatniej chwili jeszcze
uzupełniają szklanki.
 No to będę się zbierał  mówi David i podnosi się z fotela.
 Musi pani iść. Pozdrowienia dla Sama.
 Ja nie jestem pracownikiem firmy  wyjaśniam dla
porządku  ale rzeczywiście, muszę iść. Przepraszam.
 Poważnie?  dziwi się David.  Czyli ona słusznie pyta. 
Wskazuje głową na Willow.  Nie jest pani dziewczyną Sama i nie
pracuje pani dla firmy. To kim pani jest, do licha, i co panią łączy z
Samem?
Zmiesznie wygląda z tą zdumioną miną.
 Mówiłam. To& skomplikowane.
 Domyślam się.  Unosi brwi, po czym wyjmuje wizytówkę
i wciska mi ją do ręki.  Pani przekaże Samowi. Zwietna okazja.
Egzotyczne zwierzątka domowe.
 Dobrze.  Kiwam głową z powagą.  Dziękuję.
Odprowadzam go wzrokiem, a potem starannie chowam
wizytówkę.
Willow znów staje nade mną i krzyżuje ręce.
 Hm. Może opowiesz mi wszystko od początku?  rzuca.
 Mówisz poważnie?  Nie kryję irytacji.  Nie powinnaś
być teraz gdzie indziej?  Pokazuję na tłum zmierzający do sali.
Willow nawet nie mrugnie.
 Nie wykręcisz się. Co mnie obchodzi jakieś nudne firmowe
posiedzenie.
 Wierz mi, lepiej idz i posłuchaj, co mają do ogłoszenia.
 Ty oczywiście już wiesz  odpowiada kąśliwie Willow.
 Tak.  Nagle ogarnia mnie przygnębienie.  Wiem i&
chyba muszę się napić.
Idę do baru. W lustrze widzę, jak Willow po kilku sekundach
odwraca się i z morderczym wyrazem twarzy rusza w stronę sali
konferencyjnej. Sama rozmowa z nią doszczętnie mnie
wykończyła.
Nie, wykończył mnie cały ten dzień. Zamawiam jeszcze
jedno wino i powoli zmierzam do sali. Vicks stoi na podium i
przemawia do skupionej i poruszonej widowni. Wielki monitor za
jej plecami ma wyłączony dzwięk.
 & jak mówię, nie wiemy dokładnie, w jakiej formie to
przedstawią, ale przygotowaliśmy oświadczenie, i to jest w tej
chwili jedyne, co możemy zrobić. Macie jakieś pytania? Nihal?
 Gdzie jest teraz sir Nicholas?
 W Berkshire. Musimy się zastanowić, co dalej z
konferencją, ale jak tylko zostaną podjęte jakieś decyzje,
oczywiście was poinformujemy.
Rozglądam się po twarzach. Niedaleko mnie siedzi Justin i
patrzy na Vicks z udawanym zatroskaniem. Podnosi rękę.
 Justin?
 Brawo, Vicks!  niesie się po sali jego zmanierowany głos.
 Mogę sobie tylko wyobrazić, jak trudne były dla ciebie te
ostatnie godziny. Jako przedstawiciel kadry zarządzającej
chciałbym ci podziękować za twe niezłomne wysiłki. Cokolwiek
napisał lub czegokolwiek nie napisał sir Nicholas, jakkolwiek
wygląda prawda, której przecież nikt z nas na dobrą sprawę nie
zna& twoja lojalność wobec firmy jest godna podziwu. Dobra
robota, Vicks!  Zaczyna klaskać i sala ochoczo się przyłącza.
Uch, podstępna żmija. Widać nie jestem odosobniona w tej
opinii, bo oto kolejna ręka wędruje w górę.
 Malcolm!  mówi Vicks z wyrazną ulgą.
 Chciałem tu w obecności wszystkich jednoznacznie
zapewnić, że sir Nicholas niczego takiego nie napisał.  Niestety
Malcolm ma nieco dudniący głos i boję się, że nie każdy go słyszy.
 Dostałem wtedy od niego tę notatkę i ona wyglądała zupełnie
inaczej&
 Obawiam się, że muszę ci przerwać  mówi Vicks. 
Zaczynają się wiadomości. Dajcie głośniej, proszę.
Gdzie jest Sam? Powinien tu być. Powinien odpowiedzieć
Justinowi tak, żeby mu w pięty poszło. Powinien oglądać te
wiadomości. Nic z tego nie rozumiem.
Rozlega się znajomy sygnał wieczornego serwisu
informacyjnego ITN, cały ogromny ekran zajmuje wirująca
grafika. Nie pracuję w White Globe Consulting, a jednak strasznie
się denerwuję. Jeszcze liczę na to, że o tym nie wspomną. Ciągle
się słyszy, że wypadł jakiś materiał&
Bije zegar Big Bena, zaraz zaczną wyliczać dzisiejsze tematy.
%7łołądek ścisnął mi się z nerwów, więc upijam łyk wina. Całkiem
inaczej ogląda się wiadomości, kiedy mówią o sprawach, które nas
jakoś dotyczą. Tak muszą się czuć premierzy przez cały czas.
Boże, za nic nie chciałabym być na ich miejscu. Pewnie co
wieczór chowają się za kanapą i zerkają na telewizor przez palce.
Bim-bam!  Nowe ataki na Bliskim Wschodzie grożą utratą
stabilizacji . Bim-bam!  Znowu rosną ceny nieruchomości 
chwilowy trend? . Bim-bam!  Ujawniona notatka służbowa rzuca
cień na uczciwość ważnego doradcy rządowego .
A więc jednak.
W sali panuje upiorna cisza. Nikt nie zareagował, nie słychać
nawet westchnienia. Myślę, że wszyscy wstrzymują oddech,
czekając na pełną informację. Zaczął się materiał z Bliskiego
Wschodu, pokazują strzelaninę na zakurzonej ulicy, ale do mnie
ledwo to dociera. Wyjęłam telefon i piszę SMS-a do Sama:
Oglądasz? Wszyscy są w sali konferencyjnej. P.
Zero odpowiedzi. Co się z nim dzieje? Dlaczego nie ma go
tutaj razem ze wszystkimi?
Na ekranie właśnie pokazują wykresy cen domów i
rozmawiają z rodziną, która chce się przeprowadzić do Thaxted,
gdziekolwiek to jest. Czy ci prezenterzy nie mogliby mówić trochę
szybciej i już to skończyć? W życiu nie byłam mniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl