They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przegapił większą część bardzo ważnej rozmowy. Niechętnie oderwał wzrok od
Rose, która wstała, zerknęła na zegarek i szybkim krokiem skierowała się w stronę
drzwi.
Znacznie pózniej, po wieczorze spędzonym na przeglądaniu raportów, Gabriel
zrozumiał, że nadszedł czas, żeby znalezć wyjście z tej trudnej dla niego sytuacji.
Nie mogę z powodu kobiety zaniedbywać spraw zawodowych. Muszę to jak
najszybciej załatwić - postanowił.
Następnego dnia rano zadzwonił do Rose.
- Nie powinieneś być w biurze? Dwa razy sprawdzałam twój grafik i jestem
pewna, że masz spotkanie o jedenastej. Z ludzmi z Shipley Crew...
37
S
R
- Odwołaj wszystkie spotkania, które miałem zaplanowane na dzisiaj. Frank
zajmie się Shipley sam albo z pomocą Jenkinsa.
- Gdzie jesteś, Gabrielu?
- U siebie. Kiepsko się czuję.
- Jesteś chory? Przecież ty nigdy nie chorujesz!
- Powiedz to bakterii, która zagniezdziła się w moim gardle. - Chrząknął, żeby
być bardziej przekonujący.
Rose uznała, że istniały dwie możliwości: Gabriel padł ofiarą zwykłego
przeziębienia i histeryzował, jak typowy facet, albo poważnie się rozchorował.
- Wczoraj wyglądałeś dobrze - zapewniła go żarliwie. - Jesteś pewien, że to
nie kac?
- Jestem wystarczająco dorosły i doświadczony, żeby odróżnić skutki
nadużywania alkoholu od choroby.
- W takim razie wszystkim się zajmę.
- Musisz do mnie przyjechać, Rose.
- Słucham?
- Potrzebuję kilku rzeczy.
- Skoro jesteś chory, nie powinieneś pracować. Poza tym nie mogę opuścić
biura.
- Bez twojej pomocy nie poradzę sobie. Wez kartkę i zapisz mój adres. Tylko
nie jedz autobusem. Wezwij taksówkę. Chciałbym, żebyś przyjechała jak
najszybciej.
- Ale...
- Podróż nie powinna ci zająć więcej niż pół godziny, nawet w korku.
Spodziewam się ciebie o dziesiątej. Zostawię otwarte drzwi frontowe. - Podał jej
adres i rozłączył się w pośpiechu, nim zdążyła wymówić kolejne  ale".
Przez kilka minut Rose gapiła się na aparat telefonu, próbując zebrać myśli.
Potem zerknęła na skrawek papieru, na którym zapisała nazwę i numer ulicy. Omal
38
S
R
nie zemdlała na myśl o wizycie w jego domu w ekskluzywnej części Kensington. W
pośpiechu pozbierała swoje rzeczy. Spakowała płyty, które mogły jej się przydać,
laptopa, trochę korespondencji, którą trzeba było przejrzeć, i listy wymagające
podpisu Gabriela. Potem odwołała wszystkie umówione na dziś spotkania i
przekazała finansistom wiadomość o konieczności zastąpienia szefa. Udało jej się
szybko złapać taksówkę, która szczęśliwym zbiegiem okoliczności zatrzymała się
tuż przed budynkiem firmy, żeby wysadzić pasażera. Jak tylko zamknęła drzwi,
poczuła zdenerwowanie. Zaczęły nachodzić ją natrętne myśli o tym, co będzie, jak
znajdzie się w domu Gabriela? Czy ją przywita? Jakie ma mieszkanie? I czy na
pewno spakowała wszystkie niezbędne rzeczy.
Kiedy samochód zatrzymał się przed imponującym półokrągłym budynkiem w
stylu wiktoriańskim, Rose nie mogła wyjść z podziwu. Zapłaciła taksówkarzowi i
poprosiła o rachunek, przyglądając się jednocześnie pięknej rezydencji. Tak jak
obiecał Gabriel, czekały na nią otwarte drzwi. Kiedy weszła do środka, zachwyciła
się przepięknymi dywanami w niebiesko-czerwone wzory, które przykrywały
podłogę z ciemnego drewna, i dziełami sztuki wiszącymi na kremowych do
przesady gładkich ścianach. Rose oparła się pokusie, żeby zajrzeć do jednego z
pokojów.
- Jestem tutaj!
Podskoczyła, kiedy usłyszała za plecami jego głos.
Odwróciła się i poczuła, jak serce zabiło jej szybko na widok potężnej
sylwetki w czarnym, jedwabnym szlafroku. Nie mogła zmusić się, żeby oderwać
oczy od gołych nóg Gabriela i opalonego torsu.
- Spodziewałem się ciebie trochę wcześniej. Zamkniesz drzwi?
Rose z radością spełniła jego prośbę. Wszystko było lepsze od widoku niemal
nagiego Gabriela Gessiego. Kiedy wróciła, już go nie było. Ruszyła więc do pokoju,
z którego wcześniej wyszedł. Przystanęła na widok pięknego wystroju wnętrza. Głę-
boki odcień niebieskiego stanowił wspaniałe tło dla parkietu i półek z książkami
39
S
R
ciągnących się wzdłuż ścian. Ogromne, otwierane pionowo okna okalał kremowy
muślin, opadający na podłogę. Na środku mieściło się biurko, na którym oprócz
nowoczesnych gadżetów stały komputery, jeden laptop, faks oraz dwa telefony. Pod
jedyną wolną ścianą znajdowała się długa, niska kanapa nakryta kapą w tureckie
wzory. Gabriel siedział na niej, opierając splecione ręce za głową.
- Możesz winić za to moją mamę i siostry - wyjaśnił. - Ja obstawałem przy
bieli i ograniczonej liczbie mebli. No, ale nie stój tak z rozdziawionymi ustami.
Usiądz.
- Gdzie?
- Ja widzę tylko jedno krzesło. Chyba że chcesz przycupnąć na brzegu kanapy
przy mnie? - Wskazał miejsce obok siebie. Rose czym prędzej usiadła za biurkiem i
zaczęła wyciągać listy. - Nie spytasz mnie o zdrowie?
- Przepraszam... - Spojrzała na niego. - Zupełnie zapomniałam. Jak się czujesz,
Gabrielu?
- Okropnie.
- Nie wyglądasz zle - stwierdziła.
- Bo staram się dzielnie to znosić. Przeżyłem piekielną noc. Prawie nie
zmrużyłem oczu.
- W takim razie uwińmy się z tą robotą możliwie jak najszybciej, żebyś mógł
się przespać. To najlepsze lekarstwo. Od czego chcesz zacząć? Przyniosłam pocztę...
- Najbardziej miałbym ochotę na coś do jedzenia - odparł Gabriel. - Wiem, że
gotowanie wykracza poza twoje obowiązki i możesz odmówić, ale nie jadłem od...
Hmm... od wczorajszego lunchu.
- Sprowadziłeś mnie tutaj, żebym przygotowała ci posiłek? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl