[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i otworzył ją na kolanach. - Mam tu kilka wstęp
nych raportów. Myślę, że cię zainteresują.
- Jakich raportów?
- O Lanym Washingtonie, Amosie Leerym
i Jamesie Brewsterze. Mam też trochę danych na
temat faceta od makijażu oraz twego osobistego
kierowcy.
- Kierowcy? Sprawdzałeś Roberta? - Chantel
w jednej chwili straciła apetyt i ponownie odsunęła
się od Quinna. - To najśmieszniejsza rzecz, jaką
w życiu słyszałam.
- Nie czytywałaś nigdy powieści detektywisty
cznych, skarbie? Przestępcą zwykle okazuje się naj
mniej podejrzana osoba.
- Powieści! Nie płacę ci za odgrywanie roli
Sherlocka Holmesa. Nie będę płacić za śledzenie
takich ludzi, jak Robert czy George!
Quinn sięgnął po truskawkę z małego talerzyka
i włożył ją sobie do ust.
- Czy nigdy nie zwróciłaś uwagi, jak patrzy na
ciebie ten Robert?
OPTANIE vV 85
Chantel westchnęła ciężko, przy czym nieznacz
nie uniosła się skrywająca jej piersi koronka, czego
Quinn, oczywiście, nie omieszkał zauważyć.
- Kochanie, w taki sam sposób patrzą na mnie
wszyscy mężczyzni.
- Owszem. Ponieważ jednak od czegoś musia
łem zacząć, zacząłem od tych, z którymi masz do
czynienia na co dzień.
- Następny w kolejce będzie więc pewnie Matt,
dobrze się domyślam? - uśmiechnęła się ironicznie.
- Bardzo dobrze. - Popatrzył na nią poważnie.
- No nie! Chyba żartujesz? Matt jest przecież...
- Mężczyzną - wpadł jej w słowo. - Sama mó
wiłaś, że wszystko jest możliwe.
Chantel uniosła tacę i gwałtownie odstawiła ją na
szafkę. Z filiżanek chlapnęła kawa.
- Nie chcę tego dłużej słuchać! Nie chcę, byś
śledził i obrażał ludzi, których szanuję i na których
mi zależy. Matt jest moim najbliższym przyjacie
lem, rozumiesz? Poza tym sądziłam, że jesteście
sobie bliscy.
- Chantel, to sprawa czysto zawodowa.
- Uznajmy więc, że zakończyłeś już tę sprawę.
Telefony ustały, nikt nie przysyła mi listów ani
kwiatów.
- Przez ostatnie czterdzieści osiem godzin.
- Dobre i to. Zapłacę ci jeszcze za dzisiejszy
dzień, a potem... - Słowa uwięzły jej w gardle, kie
dy zadzwonił stojący obok łóżka telefon. Jak w ja
kiejś czarnej komedii dzwonił zawsze wtedy, gdy
86 " & OPTANIE
miała właśnie posłać Quinna Dorana do wszystkich
diabłów. Nietrudno było się domyślić, czyj głos
usłyszy za chwilę w słuchawce.
Chwyciła dłoń Quinna i zacisnęła na niej z ca
łych sił palce.
- Co teraz?
- OdbiorÄ… na dole - mruknÄ…Å‚ uspokajajÄ…co. -
Nie wpadaj w panikę, Chantel. Jeśli to on, zacho
waj spokój. Naciągnij go na dłuższą rozmowę i jak
najdłużej trzymaj na linii. Potrzebujemy trochę cza
su, by go namierzyć. - Kiedy rozległ się brzęczyk
interkomu, Chantel gwałtownie drgnęła. - Nie bój
siÄ™, skarbie. Jestem przy tobie. Poradzisz sobie na
pewno.
Starając się panować nad głosem, Chantel ode
zwała się do mikrofonu:
- Tak?
- Panno 0'Hurley, dzwoni jakiś mężczyzna. Nie
chce się przedstawić, ale twierdzi, że to ważna sprawa.
Czy mam powiedzieć, że chwilowo pani nie ma?
- Nie, odbiorę. Dziękuję ci, Marsh. - Podniosła
słuchawkę zdrętwiałymi palcami i odezwała się ci
cho: - Halo?
Quinnowi wystarczyło jedno spojrzenie na
Chantel, by pojąć, że po drugiej stronie odezwał się
dobrze znajomy szept.
- Trzymaj się-powiedział cicho, ujmując jej wolną
rękę. - Pozwól mu mówić. Rozmawiaj spokojnie i od
powiadaj na pytania.
- Tak... Dostałam bukiet... Dziękuję - wy-
OPTANIE " & 87
krztusiła Chantel. - Tak, mam twoje listy... wszy
stkie. Nie, nie jestem zła, tylko... - Zamknęła oczy.
- Wiem, wiem, że mnie kochasz... i to też... ale
chciałabym wiedzieć, kim jesteś. Jeśli... - Otwo
rzyła oczy i z wyrazną ulgą odsunęła słuchawkę od
ucha. - Rozłączył się.
- Cholera jasna! - Quinn sięgnął szybko po tele
fon, odebrał jej słuchawkę i nacisnął kilka guzików.
-Tu Quinn. Uciekł nam, drań. Cóż, wciąż czekaj
cie. Rozumiem. Na razie.
- I co? - spytała Chantel, gdy odłożył słuchawkę
na widełki.
- Za krótko. Nie powiedział nic, co dałoby ci do
myślenia?
- Nic. - Zadrżała. - To na pewno nie może być
nikt z moich znajomych.
- Napij się kawy. - Wlał do filiżanki parujący
napój i wręczył ją Chantel.
- Quinn? - Podniosła na niego wystraszone
spojrzenie. - On powiedział... że szykuje dla mnie
niespodziankę, wielką niespodziankę. Powiedział,
że to już niedługo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]