[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Może zawiniemy sobie twarze?
W co?
W szmaty.
Ten wiatr przewieje każdy materiał, jaki znajdziemy. A co gorsza, może nam go
przykleić do twarzy tak, że nie będziemy mogli oddychać. Niestety w naszym przewod-
niku nie mamy żadnej maski na twarz. Wtedy mielibyśmy kompletne wyposażenie.
No to co zrobimy?
Pewna myśl przyszła mu do głowy. Podszedł do swego biurka i zdjął rękawice.
W środkowej szufladzie leżały dowody jego wciąż narastającej hipochondrii, będącej
nieodłącznym elementem bojazni: anacyna, aspiryna, różne leki na przeziębienie, kap-
sułki tetracykliny, tabletki od bólu gardła, termometr. Wyciągnął stamtąd niewielką tub-
kę.
127
Czy to maść na popękane usta? spytała Connie.
Podejdz tu.
Podeszła do niego.
Nie bój się powiedział. Jeśli mamy się wystawić na trzaskający mróz, to ta
maść może nam tylko pomóc, a nie zaszkodzić.
Następnie wycisnął sobie na dłoń całą tubę i natarł kremem twarz Connie czoło,
skronie, policzki, nos, usta i brodę.
Nawet jeśli posmaruję cię cienką warstwą, to wiatr będzie potrzebował dużo wię-
cej czasu, żeby odebrać ci ciepło, niż gdybyś była nie posmarowana. I nie wysuszy ci
skóry. Utrata ciepła to bardzo poważne zagrożenie. Ale utrata wilgotności razem z utra-
tą ciepła, to już stuprocentowe odmrożenie. Pamiętaj, że suchy, mrozny wiatr nie mniej
wysusza niż pustynne powietrze.
Wiedziałam powiedziała.
Wiedziałaś o tym?
Nie. Wiedziałam, że masz w sobie coś z Nicka Charlesa.
O jedenastej Bollinger wszedł po raz kolejny do windy i nacisnął guzik dwudzieste-
go drugiego piętra.
32
Framuga wielodzielnego okna wyglądała niezwykle solidnie, nie tak jak te aluminio-
we paski, w które oprawia się szyby od bez mała trzydziestu lat. %7łłobiony, środkowy wę-
gar był ze stali i miał ponad trzy centymetry szerokości. Wyglądał na to, że się nie wy-
gnie i nie zostanie wyrwany z framugi, utrzymując setki kilogramów.
Harris zaczepił o niego karabinek.
Karabinki to podstawa wyposażenia każdego amatora wspinaczki. Wykonywane są
ze stali lub jej stopów i mają różne kształty litery D, gruszki lub dziurki od klucza, ale
najczęściej używane są te w kształcie krągłego D. Mają zwykle wymiary 5x9 cm i przy-
pominają powiększone kółko na klucze albo wydłużone ogniwo łańcucha. Jeden z bo-
ków tego urządzenia to zatrzaskujące się ramię na zawiasie, które umożliwia mocowa-
nie karabinka do haków poprzez specjalne oczka. Następnie można przepuścić prze-
zeń linę. Gładka powierzchnia karabinka zwanego pierścieniem z zatrzaskiem chroni
linę przed przetarciem o nie szlifowaną, ostro zakończoną powierzchnię haka lub chro-
powatą skałę. Za pomocą karabinka można też połączyć dwie liny, by się nie splątały.
Jednym słowem karabinek chroni przed wypadkami.
Na polecenie Grahama Connie zerwała plastikową banderolę ze zwoju nylonowej
liny. Miała czerwono-niebieski kolor i dwadzieścia siedem metrów długości.
Nie wygląda na mocną powiedziała Connie.
Dopiero siła dwóch tysięcy kilogramów jest w stanie ją zerwać.
A taka cienka!
Ma centymetr średnicy.
Mam nadzieję, że wiesz, co robisz.
Uśmiechnął się uspokajająco i powiedział:
Odpręż się.
Zawiązał pętlę na końcu liny, zaczepił ją na karabinku i zatrzasnął jego ramię. Aby
zapobiec ewentualnemu otwarciu się ramienia, osadzono na nim gwintowaną tulejkę,
którą teraz Graham starannie dokręcił.
Był zaskoczony tym, jak szybko i z jaką wprawą pracuje. Kierował nim bardziej in-
stynkt niż wiedza. Przez ostatnie pięć lat nie zapomniał niczego.
Ta lina będzie cię zabezpieczać powiedział do Connie. Przesuwając linę w dło-
niach odwinął na oko dziesięć metrów.
129
Z kieszeni kurtki wyjął składany nóż i odciął odmierzona długość. Podniósł z pod-
łogi koniec krótszej części liny i przywiązał do uprzęży Connie, łącząc ją tym samym
z węgarem framugi okiennej. Resztą liny opasał Connie w talii. Wskazał na parapet
i powiedział:
Usiądz tam.
Usiadła posłusznie, plecami do wiatru i śniegu, i patrzyła na niego.
Dziesięć metrów liny łączącej Connie z węgarem wyrzucił teraz przez okno, gdzie od
razu zaczęła tańczyć na wietrze. Następnie odmierzył na podłodze piętnastometrowy
odcinek, którym obwiązał się w pasie, a pozostałą część liny starannie zwinął, aby unik-
nąć splątania, gdy będzie ją popuszczał.
Zamierzał asekurować Connie z pozycji stojącej. W warunkach górskich, przy braku
zabezpieczenia drugą liną osadzoną na głęboko wbitym haku, można było stracić rów-
nowagę i polecieć w dół razem z ubezpieczaną osobą. Z tego powodu asekuracja z po-
zycji stojącej była mniej godna polecenia niż z pozycji siedzącej. Ale ponieważ Connie
ważyła trzydzieści kilogramów mniej niż Graham, prawdopodobieństwo, że wypadłby
przez okno, było niewielkie, zwłaszcza że otwarte zostały tylko dolne jego skrzydła.
Graham stanął na szeroko rozstawionych nogach i przez chwilę balansował ciałem,
by ustalić dokładnie swój punkt ciężkości. Następnie złapał drugi koniec piętnastome-
trowej liny, którą obwiązany był w pasie, i starannie zrobił wokół bioder Connie nie za-
ciskający się węzeł cumowy.
Cofnął się dwa kroki trzymając linę w lewej, prowadzącej ręce i spytał:
Jesteś gotowa?
Przygryzła wargi.
Występ znajduje się tylko dziesięć metrów niżej dodał szybko.
Tak, to blisko powiedziała bez przekonania.
Zanim się zdążysz obejrzeć, już tam będziesz.
Zmusiła się do uśmiechu.
Spojrzała na uprząż i szarpnęła nią mocniej, jakby chciała upewnić się co do jej wy-
trzymałości.
Pamiętasz, co masz robić? spytał Graham.
Trzymać linę obiema rękami nad głową. Nie starać się pomagać. Wypatrywać wy-
stępu, od razu postawić na nim nogi i nie dać się opuścić niżej.
A gdy już wylądujesz?
Odwiązać się.
Ale dotyczy to tylko tej liny.
Tak.
Druga musi pozostać tak, jak jest.
Kiwnęła głową.
A gdy już się odwiążesz...
130
Pociągam dwa razy za drugą linę.
Zgadza się. Postaram się spuścić ciebie najdelikatniej, jak tylko potrafię.
Przez otwarte okno dmuchał przenikliwy, lodowaty wiatr. Mimo to policzki Connie
były blade.
Kocham cię powiedziała.
Ja też cię kocham.
Wszystko będzie dobrze.
Mam nadzieję.
Jestem tego pewna.
Serce zabiło mu mocniej.
Mam do ciebie pełne zaufanie rzekła.
Zdał sobie sprawę z tego, że jeśli dopuściłby do wypadku, w którym zginęłaby
Connie, to nie miałby już po co ratować siebie. %7łycie bez niej byłoby nieznośnym pa-
smem wyrzutów sumienia i udręki spowodowanej samotnością. Byłoby szarą pustką,
gorszą od śmierci. Gdyby spadła, mógłby równie dobrze rzucić się za nią.
Bał się.
Wszystko, co mógł jeszcze zrobić, to powtórzyć:
Kocham cię.
Connie wzięła głęboki wdech i zsuwając się z parapetu na drugą stronę, powiedzia-
ła:
No to... kobieta za burtą!
Korytarz był ciemny i pusty.
Bollinger wrócił do windy i nacisnął guzik dwudziestego siódmego piętra.
33
Zsuwając się z krawędzi parapetu Connie poczuła nagle za plecami bezdenną ot-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]