[ Pobierz całość w formacie PDF ]
reakcje stają się tak instynktowne, jak nerwowy tik, jak nawykowy
skurcz twarzy i nawet nie zauwa\amy, kiedy stajemy się ślepi na
znajdujące się wokół nas dobro.
Uogólnianie
Wśród studentów pierwszego roku studiów zaobserwowaliśmy logiczny
błąd w rozumowaniu, błąd, który sami często popełniamy:
dokonujemy uogólnień na podstawie zaledwie jednego incydentu.
Martin E. P. Seligman przygotował dwudziestominutowy test, na
podstawie którego mo\na określić czy człowiek jest optymistą, czy
pesymistą. W określaniu postawy jednostki Seligman zwraca uwagę
na to, co nazywa sposobem tłumaczenia. Wszyscy posiadamy właściwy
sobie sposób tłumaczenia nieszczęść i tragedii, które
przytrafiają się w naszym \yciu i to właśnie styl tych tłumaczeń
daje nam, według Seligmana, klucz do określenia naszej
osobowości.
Pytania przygotowane przez Seligmana nie są skomplikowane. Pyta
on bowiem ludzi o to, jak postrzegają przyczyny niepomyślnych
wydarzeń, czy uznają je za czasowe, czy niezmienne, ściśle
określone, czy ogólne. Niektórzy znajdują dla swych niepowodzeń
jak najgorsze tłumaczenie. Wezmy na przykład młodą dziewczynę,
która oblała test w college'u. Jeśli tłumaczy sobie to jako coś
niezmiennego (Zawsze olewam, tracę głowę na testach.), coś
obejmującego całe jej \ycie (Równie dobrze mogłabym zrezygnować,
tak będzie na wszystkich moich zajęciach), to mamy do czynienia z
pesymistką. Z drugiej jednak strony, zauwa\a Seligman, istnieją
ludzie, którzy - kiedy im się coś nie udaje - nie odbierają tego
jako klęski długotrwałej (Tym razem się nie udało, ale to nie w
moim stylu; następnym razem bardziej się postaram). Ci optymiści
nie sądzą, \e jeśli mają kłopoty na jakimś polu, to będą je
równie\ mieli we wszystkich pozostałych dziedzinach \ycia. Są oni
skłonni poddawać w wątpliwość okoliczności (Kto wie? Mo\e to był
zle pomyślany test i wszyscy mieli z nim kłopoty?). Co więcej,
zazwyczaj optymiści postrzegają niepowodzenie jako wynik błędów,
które mogą być naprawione. Gdy ich podanie o pracę zostanie
odrzucone, nie przyjmują tego jako osobistej klęski, która
przekreśla ich całe \ycie. Przeciwnie, zwracają się do innych o
pomoc i radę, a następnie układają nowy plan działania.
Uto\samianie się
Podczas prób wywołania pesymistów, Seligman zadaje jeszcze jedno
pytanie: Czy za doznane niepowodzenia winisz siebie czy kogoś
innego? Jeśli odpowiedz brzmi: "To musiała być moja wina", mamy
do czynienia z poddaniem się błędnej identyfikacji. Na przykład,
gdy nauczyciel mówi, \e twoje dziecko nie radzi sobie w szkole,
to natychmiast przychodzi ci do głowy myśl: "Muszę być strasznie
złą matką", znaczy to, \e bierzesz na siebie zbyt du\ą
odpowiedzialność za klęskę. Jeśli podobna sytuacja ma miejsce w
relacji z twoim rywalem, ty automatycznie myślisz: "Chyba tracę
kontrolę nad sytuacją", natychmiast działa ten sam mechanizm.
Doktor Albert Ellis twierdzi, \e ciągle pozostajemy pod wpływem
kilkuset (od 300 do 500) zniekształconych opinii na własny temat.
I chocia\ podstawa do podania konkretnych liczb mo\e wydawać się
nie jasna, to jednak poruszona tu została pewna bardzo wa\na
kwestia. Niektórzy z nas po kilka razy dziennie przyklejają sobie
rozmaite, błędne etykietki. Pacjent, z tórym obecnie pracuję,
jechał na targ i przez nieuwagę skręcił w złym kierunku.
Przyłapał się na powtarzaniu sobie: "Co za ofiara ze mnie! Nic mi
dzisiaj nie wychodzi. Te sprawunki zabiorą mi całe popołódnie. A
w ogóle, nie cierpię robienia zakupów!"
Tydzień pózniej tak relacjonował to w moim gabinecie: Ale wtedy
przerwałem samemu sobie i powiedziałem: W porządku Norm, McGinnis
mówi, \e potrafię zmienić moje myśli. Zacząłem więc analizować po
kolei wszystkie stwierdzenia: Czy jestem ofiarą, bo skręciłem w
złą ulicę? Nie, jasne, \e nie. To tylko przykład błędnego
mniemania o sobie. Po prostu myślałem o czymś innym i przegapiłem
zakręt, to wszystko. Wjadę na ten podjazd, zawrócę i będę z
powrotem na dobrej drodze. Czy to prawda, \e nic nie potrafię
zrobić dobrze? Nie, popełniam błędy, ale robię te\ du\o rzeczy
dobrze, a więc twierdzenie jest fałszywe. Czy to jest straszne?
Nie, w tym przypadku po prostu tragizowałem. Trudno to nazwać
powa\ną katastrofą. Jestem z powrotem na właściwym rogu i nie
straciłem nawet 20 sekund. To zadziwiające, jak bardzo poczułem
się odprę\ony, kiedy przestałem samemu sobie dawać kopniaki.
Nale\y zauwa\yć, \e taka korekta naszych zniekształceń
poznawczych jest całkowicie realistyczna i rozsądna - w
przeciwieństwie do ekstrawaganckich rozmów z samym sobą
zalecanych przez niektórych nowoczesnych psychologów. Kiedyś
byłem obecny na wykładzie, na którym dorosły mę\czyzna
przekonywał nas, \e codziennie powinniśmy stawać nago przed
lustrem i powtarzać: "Kocham samego siebie, kocham samego siebie,
kocham samego siebie". To śmieszne! Nawet tak zwana afirmacja,
wyra\ona słowami: "Jestem wspaniałą osobą, to będzie cudowny
dzień i będę się cieszył ka\dą jego chwilą", zdaje się wymyślona
i bardziej euforyczna ni\ potwierdzają to fakty. Proponowane
przeze mnie podejście nie posuwa się do przesady. Stara się
zauwa\ać momenty, w których nasza rozmowa z sobą staje się ponura
bez powodu i mo\e być zmieniona na bardziej pozytywną.
Chciałbym teraz zasugerować wskazówki pomocne w przerywaniu i
zmianie negatywnego toku naszych myśli. Sposób jest tak prosty,
\e z początku nie chciałem go nawet sugerować naszym pacjentom,
poniewa\ obawiałem się, \e będę się śmiać. Jednak Robert Oyler,
psycholog, którego bardzo szanuję, przekonał mnie, jak bardzo
skuteczna jest ta metoda. Wypróbowałem ją więc w końcu na samym
sobie i uznałem, \e zostałem przemieniony.
Na czym polega proponowana technika? Zakładasz gumkę na przegub
dłoni i nosisz ją przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Za
ka\dym razem, gdy przyłapiesz się na automatycznym powtarzaniu
negatywnych myśli, strzelasz gumką. Kilka tygodni takiego
ćwiczenia pomo\e ci uświadomić sobie, jak często powtarzasz pewne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]