[ Pobierz całość w formacie PDF ]
my dużo czasu.
- Nie przewiduję kłopotów - oświadczyła Esme.
- Potrafiłabyś zdobyć każdego? - zapytała Carola z na
bożnym podziwem.
- Mężczyzni są jak dzieci. Nie można traktować po
ważnie ich dążenia do niezależności.
Neville parsknął śmiechem.
- Byłem pewien, że dowiem się ważnych rzeczy, jeśli
zostanÄ™.
Lady Perwinkle go zignorowała.
- Niestety Tuppy zupełnie nie zwraca na mnie uwagi.
Wczoraj nawet się ze mną nie przywitał. Nie wiem, czy
w ogóle pamięta o moim istnieniu.
103
- Wkrótce sobie przypomni - zapewniła ją Esme. -
Lord Perwinkle wygląda mi na mężczyznę, który nie po
zostanie obojętny na... cóż, powiedzmy to bez ogródek:
wyrazną zachętę ze strony kobiety.
Gina pokiwała głową.
- My też tak pomyślałyśmy.
- Nie mogę tego zrobić - szepnęła Carola. - To było
by zbyt upokarzajÄ…ce!
- Bez obawy. Biedak nawet siÄ™ nie zorientuje, kiedy
wpadnie w sidła - uspokoiła ją Esme. - A oto, co zrobi
my. - Zerknęła na jedynego mężczyznę w ich gronie. -
Dość już usłyszałeś. Idz sobie!
O dziwo, Neville wstał posłusznie.
- Może macie rację - rzekł z udawaną powagą. - Wasza
rozmowa wzbudziłaby strach w sercu każdego mężczyzny. -
Ukłonił się i pocałował lady Rawlings w dłoń. - Mogę liczyć
na pierwszy menuet?
Gdy Carola skinęła głową, oddalił się niespiesznie.
12
W którym markiz Bonnington doznaje zniewagi
Stephen tego popołudnia wrócił do Londynu, więc Gir-
ton zjadł kolację z Tuppym. Kiedy wszedł potem do du
żego salonu, od razu dostrzegł Ginę stojącą obok osobni
ka o pokerowej twarzy, którego chciała poślubić.
Zniecierpliwiona bawiła się wachlarzem, podczas gdy
markiz robił jej wymówki. W Camie natychmiast obudzi
ło się pożądanie. Niestety ta dziewczyna była jego żoną
i narzeczoną innego mężczyzny. Ale zamierzał przynaj
mniej podręczyć ją za to, że jest taka pociągająca.
Księżna rozpromieniła się na jego widok.
- Cam!
Bonnington sposępniał.
- Myślę, że wasze książęce mości nie powinny...
- Jestem pewien, że to nie ma znaczenia - przerwał mu
Girton. - Rounton pisze, że bardzo łatwo jest dostać unie
ważnienie. Stwierdził, że stają się one równie powszech
ne jak rozwody.
- Rozwody nie są w Anglii powszechne - zauważył
markiz. - Na pewno nie chciałby pan, żeby jakieś nieprzy
jemne pogłoski zniszczyły reputację pańskiej żony.
Diuk zmarszczył brwi.
- A właśnie, coś mi się przypomniało. Gino, o co cho
dzi z twoim nauczycielem? Rounton napomknÄ…Å‚ mi
105
o bzdurnych plotkach, jakobyś romansowała z tym bie
dakiem.
Gina się roześmiała, natomiast Bonnington oświadczył:
- Takie sprawy nie są dla uszu jej książęcej mości.
Oczywiście podzielamy pańską troskę, ale lepiej poroz-
mawiajmy o tym innym razem.
Girton zignorował go i zwrócił się do żony:
- Co, u licha, zrobiłaś panu Wappingowi? Ten człowiek
nie odważyłby się dotknąć kobiety, nawet gdyby mu za
płacić, a ty zniszczyłaś jego reputację.
- Wszystkim powtarzałam, że to najbardziej nieśmiały
mężczyzna, jakiego znam - odparła księżna ze śmiechem.
- Za nic w świecie nie wysyłałbym jakiegoś Don Juana,
żeby kręcił się koło mojej żony - powiedział Cam.
- Ten okropny Tatler zamieścił jakieś bzdury na nasz
temat, a my tylko obserwowaliśmy deszcz meteorów
i pech chciał, że zobaczyli nas państwo Broke.
- Deszcz meteorów? - Diuk zrobił sceptyczną minę. -
A po co je oglądałaś?
- Bo podobny miał miejsce w czasie, kiedy władzę we
Florencji objęli Medyceusze, i pan Wapping doszedł do
wniosku, że powinnam je zobaczyć - wyjaśniła księżna. -
ÓwczeÅ›ni ludzie uznawali takie zjawiska za ważne znaki.
Niestety noc okazała się pochmurna.
Girton uśmiechnął się lekko.
-Tak myślałem, że polubisz Wappinga. Z twoich li
stów wywnioskowałem, że życie traci dla ciebie barwy.
Gina spojrzała mężowi w oczy i znalazła w nich całko
wite zrozumienie.
- A czy ty kiedykolwiek się nudziłeś?
Cam spojrzał na swoje duże dłonie. W przeciwieństwie do
reszty mężczyzn obecnych w pokoju nie nosił rękawiczek.
- Nudziłbym się, gdybym tylko zmieniał ubrania i tań
czył.
106
Dla markiza wieczór nie był miły. Najpierw ta diabli
ca Esme Rawlings sprowokowała go do sprzeczki. Potem,
kiedy wyraził całkowicie usprawiedliwione obawy, jego
narzeczona poparła męża, a w końcu zaczęła rozmawiać
z nim o swoim nauczycielu. Zupełnie jakby jego zdanie
się nie liczyło. Bonnington zapomniał, że pan Wapping
ani trochÄ™ go nie obchodzi.
- Muszę wyznać, że jej książęca mość i ja nie uważamy
ręcznych prac za rozrywkę - oświadczył wyniośle.
Diuk odpowiedział mu spojrzeniem spod przymrużo
nych powiek.
- No tak, niemal zapomniałem, że Gina nie haftuje ani
nie szyje, prawda, moja droga?
Księżna zerknęła na przyszłego męża i dostrzegła ru
mieniec na jego policzkach.
- Sebastianie, mogę z tobą porozmawiać? - zapytała ła
godnym tonem.
Tymczasem w Girtonie narastała wściekłość.
- To godne podziwu, że jest pan takim postępowym
człowiekiem, Bonnington - stwierdził. - Nigdy bym nie
pomyślał, że odważy się pan poślubić kobietę z nieprawe
go łoża. Bękarta francuskiej hrabiny, tak, Gino?
Markiz zmrużył oczy.
- Dżentelmen nie mówi publicznie o takich sprawach!
-Rozumiem. Próbuje pan udawać, że to tylko plotki,
tak? Niestety, to prawda, Bonnington. - Cam przeniósł
wzrok na żonę, która stała jak wmurowana u boku narze
czonego. - Mam coÅ› dla ciebie od twojej matki. Prawdziwej.
Gina gwałtownie zaczerpnęła powietrza.
- NaprawdÄ™?
Diuk skinął głową.
- Nie wiem, dlaczego akurat mnie dostarczono przesył
kę. Podejrzewam, że ktoś się pomylił. Przypomnij, żebym
jutro ci ją dał. - Odwrócił się, żeby odejść.
107
- Zaczekaj! - Księżna chwyciła go za rękaw. - Co to
jest? List?
Wyraz jej oczu wstrzÄ…snÄ…Å‚ Camem.
- Przepraszam, Gino, że wcześniej nic nie powiedzia
łem. Nie sądziłem, że aż tak ci zależy.
-To list? - powtórzyła.
- Może jest w środku. W pudełku mniej więcej takiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]