They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Lamotieńczyk nie skinął żadnej z osób znajdujących się przy Bramie Strefy
i szybko odszedł. Wokół Bramy, wpasowanej w zbocze wzgórza, znajdowało się
wiele budynków należących do władz sześciokąta. Przeznaczone dla Lamotień-
czyków, wyglądały jak przypadkowe zbiorowisko elementów budowlanych, ża-
den nie przekraczał objętością metra sześciennego. Przez ich niewielkie okienka
przebijał blask lamp elektrycznych.
Gunit Sangh i jego sztab nie zdołali się pomieścić w żadnym z tych budynków,
rozbito więc na głównym placu wiele namiotów. Warunki życia w nich nie były
jednak prymitywne. Wyposażone zostały w światło elektryczne, ogrzewanie i inne
udogodnienia, jakie mógł zapewnić sześciokąt rozwinięty technologicznie.
Kolonia Lamotieńczyków udała się do namiotu Gunita Sangha, gdzie wiel-
ki Dahbi odpoczywał, medytując, jak sam mawiał; wisiał u sufitu jak nietoperz
uczepiony belki podtrzymującej dach. Lamotieńczycy wcale nie byli tym zanie-
pokojeni.
 Wodzu Sangh! Złe nowiny!  zawołała podobna do małpy postać, patrząc
do góry.
Czekała, ale zwisająca pod dachem namiotu biała istota nie wydała żadnego
odgłosu ani nie wykonała żadnego ruchu.
142
 Wodzu! Człowiek, który wygląda jak Nathan Brazil, został schwytany
przez nasz patrol w Quilst nie dalej jak dwie godziny temu. Lecz był to jakiś
duch albo demon. Wcale nie Nathan Brazil.
Wydawało się, że Dahbi nie zwraca na nic uwagi, ale po chwili drgnął. Prze-
ciągnął się lekko, wywołując niesamowite wrażenie, uniósł głowę, spoglądając w
dół i kierując swą straszliwą twarz ku spokojnie stojącej, niewielkiej istocie.
 O co chodzi?  zapytał.  Co to za historia o duchu albo demonie?
 To prawda, panie  odparli Lamotieńczycy w podnieceniu.  Działając
zgodnie z sugestiami kwatery głównej w Strefie, wzmocniono czujność na za-
chodnim wybrzeżu i schwytano kogoś, kto wyglądał jak Brazil. Towarzysząca
mu ochrona była również przekonana, że to Brazil. Przesłuchiwano ich pod dzia-
łaniem narkotyków. Kiedy jednak Yaxa, dowódca patrolu, zbliżył się do niego,
ten zaśmiał się straszliwie, jak twierdzi raport, a następnie zmienił się w kogoś
zupełnie innego i zniknął im sprzed oczu!
Sangh był teraz całkowicie rozbudzony.
 Zmienił się w kogoś innego, nie w coś innego, tak jak ty to potrafisz?
Lamotieńczyk przez chwilę był zmieszany, bardziej charakterem pytania niż
czymkolwiek innym.
 Tak twierdzi raport. Yaxa dotarł wraz z dwoma więzniami do Bramy Strefy
w Quilst i przybył do Strefy.
 Ale on zmienił się w istotę typu Glathriel, nie w cokolwiek innego? 
nalegał Sangh.
 Tak powiedzieli  odparli Lamotieńczycy.
 To ciekawe  mruknął Dahbi do siebie.
Teraz zaczął się poruszać i Lamotieńczycy patrzyli zafascynowani, jak prze-
ślizgnął się wzdłuż wspornika dachowego i w dół po ścianie namiotu na podłogę.
 Zebranie sztabu za dziesięć minut, powiadomcie innych  polecił Lamo-
tieńczykom.  W moim namiocie. Upewnijcie się, że przyjdą.
 Wkrótce wracamy do Strefy. Czy są jakieś rozkazy?  Mała istotka skło-
niła się lekko.
 Powiedzcie im, że będziemy starali się poradzić sobie z sytuacją  rzekł
po chwili namysłu Gunit Sangh.  Muszą jednak być przygotowani na przegraną.
Lamotieńczycy patrzyli na niego w milczeniu.  Na przegraną?
 Gdzie jest jeden fałszywy Brazil, może być ich dwudziestu lub dwustu 
zauważył Gunit Sangh, kiwając poważnie głową.  Zrobimy wszystko, co w na-
szej mocy. Nic więcej zrobić nie możemy. Powiedzcie im, że jeżeli mają jakieś
dobre pomysły, to czas je wykorzystać.
Mali Lamotieńczycy wyszli. Poruszali się jak w szoku.
143
* * *
 Główna armia jest tu, w Bache  poinformował go oficer.  Wygląda na
to, że przeprowadzają koncentrację. Uważamy, że ruszą przez Koorz i będą pró-
bowali stoczyć decydującą bitwę w Yaxa. Lamotien będzie dla niej nie do zdo-
bycia z powodu tych strasznych burz i trzęsień ziemi oraz ze względu na samych
Lamotieńczyków. Unikali również walki w rozwiniętych technologicznie sześcio-
kątach. Często nawet nadkładali drogi, żeby tego uniknąć.
 Mogą przecież pójść do Bahaoidu  zauważył Dahbi.  Stamtąd do Ve-
rionu. W Bahaoidzie nie ma prawie żadnych sił. Mimo że jest to sześciokąt tech-
nologicznie rozwinięty, tamtejsi mieszkańcy nie są ani zbyt ruchliwi, ani zbyt
grozni.
Oficer należący do rasy Yaxa pokręcił swą owadzią głową.
 Nie. Byłbym zaszokowany, gdyby tego spróbowali, ale również zadowo-
lony. Verion wygląda łatwo tylko na mapie. To bardzo górzysty rejon, prawie nie
do przebycia dla większych sił. Małe grupy zaś będą wystawione na atak krajow-
ców. Mieszkańcy Verionu są bardziej dzicy, niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni.
To są robaki żywiące się skałami. Mogą wychynąć spod ziemi w każdym miej-
scu i udusić lub pożreć nieprzyjaciela. Jesteśmy pewni swojej strategii, ponieważ
jakakolwiek zmiana będzie działać na naszą korzyść.
Gunit Sangh skinął głową. Odczuwał tę samą pewność co do rozwoju sytuacji
jak ten oficer.
 A siły Awbri?
 Posuwają się wolno, ale zdecydowanie w kierunku Ellerbanty i Verionu 
odpowiedział ktoś.  Wygląda na to, że jest to celowa dywersja, żeby unierucho-
mić siły generała Khutira w Quilst.
 Może masz rację  odparł Sangh.  Co jednak może powstrzymać głów-
ne siły od zawrócenia i połączenia się z tamtymi, powiedzmy, w Quilst?
 Zbyt duża odległość  zapewnił go oficer.  Potrzeba by im było tygo-
dnia. Będziemy mieli dość czasu, żeby temu przeciwdziałać. Jednak chciałbym
dodać, że w Quilst podnosi się coraz większy szum, żeby wyrzucić stamtąd Khu-
tira. Armia nie była, powiedzmy, zbyt delikatna, a teraz mieszkańcom wydaje się,
że ich sześciokąt stanie się polem bitwy pomiędzy siłami Awbri a Khutirem.
 Może mają rację  zauważył Dahbi.  Będziemy w trudnej sytuacji, je-
żeli Quilst odwróci się od nas i przyłączy do sił Awbri. Trzeba rozkazać genera-
łowi Khutirowi, żeby ruszył na południe i jak najprędzej zaatakował siły Awbri,
możliwie poza granicami Quilstu. Niechaj Quilst pełni straż u wejścia na trasę.
Należy też sprawdzić, czy możemy zapewnić sobie współpracę Ellerbanty jako
dodatkowe zabezpieczenie. Tymczasem musimy przygotować własne oddziały do
wymarszu przeciwko głównym siłom przeprowadzającym koncentrację w Bache.
Przez cały czas stosowaliśmy strategię obronną i zostaliśmy wyprowadzeni w po-
144
le, albo nawet gorzej. Musimy skończyć z tym sami, przy użyciu własnych sił i w
wybranym przez nas miejscu!
 Tak jest!  odpowiedzieli uczestnicy narady.
W ich głosach brzmiały podniecenie i niecierpliwość. Podobnie jak Sangh,
mieli już dość bezczynności i chcieli działać.
Sangh, wychodząc z narady, polecił jednemu z oficerów, aby wezwał do niego
zastępcę. Ten przybył niezwłocznie i po kilku chwilach obaj Dahbi pozostali sami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl